Fundamentalną rzeczą dla nowicjusza modlitwy jest świadomość, że to Pan — a nie modlący się — wybiera teren (działkę) pod uprawę ogrodu. Tę samą prawdę formułuje Jezus w nakazie: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15, 16). W mowie o Chlebie Życia, kiedy Pan po raz pierwszy konfrontuje uczniów z wezwaniem do całkowitego wyrzeczenia, trzy razy potwierdza, że żyje tylko dla dzieła Ojca, aby ludzie uwierzyli: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym” (J 6, 44; także J 6, 37. 65). Te słowa są dobrze znane chrześcijanom; jak trudno jednak uwierzyć im w konkretnych okolicznościach! W rzeczywistości jesteśmy skłonni myśleć, że to właśnie my czynimy wybór wyjścia do Pana, że to my decydujemy się na prawdziwe życie modlitwy, odprawienie dobrych rekolekcji, pójście za głosem powołania zakonnego — aż po bycie praktykującymi chrześcijanami. Jest to w jakimś sensie oczywiście prawdą; Bóg nigdy nie zmusza nas, byśmy szli za Nim. Zaprasza i czeka na naszą wolną odpowiedź. Ważne jest jednak to, że inicjatywa zawsze wychodzi od Niego. Nie można modlić się, być wierzącym, jeśli Pan nie przyciągnie nas do siebie i nie da nam łaski pomocnej do wolnej odpowiedzi na Jego wezwanie. Jest to po prostu niemożliwe! „Plewienie chwastów i sadzenie wonnych ziół jest pracą Boga”. Pragnienie Boga, jak będziemy mieli okazję podkreślić nieco dalej, jest jasnym znakiem Jego obecności; nie możemy nawet pragnąć spotkania z Nim, jeśli On w nas nie działa.
Kolejny punkt kluczowy w metaforze św. Teresy to myśl, iż woda jest dla kwiatów. Wodą jest modlitwa (ściślej, nasze doświadczenie Boga w modlitwie, które często nazywamy „pocieszeniem”), kwiatami ogrodu zaś są cnoty. Dla św. Teresy — duszy kontemplatywnej, która całe swoje życie poświęciła przede wszystkim modlitwie — nie jest ona celem samym w sobie, lecz ciąży ku cnotom, jak woda w ogrodzie przeznaczona jest dla kwiatów. Nie czerpie się przecież wody dla samej przyjemności czerpania, ale aby mogła nawodnić ogród i utrzymywać w dobrym stanie kwiaty. Podobnie, nie dla samego doświadczenia szuka się kontaktu z Bogiem w modlitwie. Służy ono temu, by w naszym życiu cnoty mogły rozwijać się i wzrastać.
Cóż to za cnoty? Wiara, nadzieja i miłość, pokora, zapomnienie siebie samego, wrażliwość na potrzeby innych (miłość braterska, o której Apostoł Jan mówi nieustannie w Ewangelii i w Pierwszym Liście), gorliwość o chwałę Bożą i rozwój Królestwa Chrystusa — głównie do tych wartości nawiązuje św. Teresa w swoich pismach. Jeśli one w nas wzrastają, nasze życie modlitwy jest już autentyczne i przynosi owoce, choćby było „sucho”. Niepokojącym sygnałem jest dopiero brak prawdziwego wzrostu w cnotach, bez względu na obfitość dostarczanej wody pocieszenia. Marniejące i umierające kwiaty są podstawą, aby podejrzewać, że studnia, z której je podlewamy, jest zatruta.
Po tym, jak Pan zasadził w nas cnoty, ich rozwój „przyciąga” Go do nas. Z jednej strony więc wszystko — zarówno wejście na drogę modlitwy, jak i trwanie w niej — zależy od łaski Bożej, z drugiej zaś pozostawia nam On zawsze przestrzeń dla naszego wolnego wyboru. Miłość jest dialogiem; dialog nie istnieje, jeśli obie osoby nie rozmawiają ze sobą. Św. Ignacy Loyola podkreśla w Ćwiczeniach Duchowych, że traktuje się tutaj o dialogu, który opiera się nie tyle na mówieniu, co na działaniu. Miłość — mówi św. Ignacy — ujawnia się bardziej w czynach, niż w słowach; prawdziwa miłość zakłada wzajemną wymianę darów. Właśnie dlatego w miłowaniu Boga możemy zarówno dawać, jak i otrzymywać. Nasze dary, dzieła ukazujące miłość, są cnotami, którym dajemy pokarm. W tym sensie mówi św. Teresa: „Do nas zatem należy, byśmy jako dobrzy ogrodnicy mieli staranie o tych młodych roślinach, aby rosły i pilnie je podlewali, aby nie uschły, dopóki się nie rozwiną i kwiatów nie wydadzą, które by słodką wonią swoją rozweselały serce Pana naszego, tak iżby często nawiedzał ten ogród i nim się cieszył, i wśród tego kwiecia cnót wszelkich rad odpoczywał”.
Pan jest ogrodnikiem, my — Jego asystentami. Rośliny są cnotami, a wodą jest modlitwa. Naszym zadaniem jest nawadnianie ogrodu, który został założony przez Boga.
Thomas Green SJ, Kiedy studnia wysycha, Wydawnictwo WAM, s. 41-43.