Posłuchajcie opowiadania Peter'a:

- Miałem kuzyna o imieniu John - zaczął. - Był prawdziwym hulaką - Peter nie uśmiechał się. Zacisnął usta, kiwając nieznacznie głową, jak gdyby wspomnienie historii, którą miał zrelacjonować, nadal sprawiało ból. -Jeśli nie podpierał baru w klubie rugby, czynił to w klubie golfowym. Pił za dużo, palił bezustannie i ogólnie kończył dzień późno w nocy, oddając się hazardowi. Popadł niebawem w długi, mimo pokaźnego majątku.
Matka nie widywała go całymi dniami. Nie miała pojęcia, gdzie spał ani - tym bardziej - z kim.

Reszta rodziny bardziej martwiła się o moją ciotkę niż o kuzyna. John wydawał się odnosić pożytek z hulanek, gdyż fizyczne skutki jego stylu życia „omijały” go, lecz przez jakiś okropny obrót losu, dotykały jego matkę. Była to sytuacja prawie jak z Portretu Doriana Graya. Jego matka zajęła miejsce niszczejącego portretu syna. Każdy w rodzinie był z Johnem skłócony. Doszło nawet do rękoczynów między nim a wujem. Próbowałem temu przeciwdziałać, podobnie jak inni, ale niczego nie osiągnąłem.

Wszyscy poddaliśmy się już, kiedy nagle sprawy uległy dramatycznej zmianie - tak twierdzi moja ciotka. To było prawie tak, jak gdyby doświadczył nawrócenia, jakby uderzył go anioł światła lub spadło nań coś ciężkiego. Na początku ciotka nie wiedziała, jak to rozumieć. Przez całe życie nie dowiedziała się, co się wydarzyło. Kilka tygodni później przyjechał do domu z maleńką koreańską pielęgniarką o imieniu Nina, którą poznał na przyjęciu. Niczym się nie wyróżniała, nie grzeszyła urodą, lecz on był w niej bezgranicznie zakochany i już zdecydowali się na małżeństwo. W zwykłych okolicznościach moja ciotka miałaby mnóstwo różnych obiekcji, racjonalnych i irracjonalnych, lecz w tej sytuacji była tak uradowana zmianą, która zaszła w jej synu, tak wdzięczna dziewczynie za to, czego dokonała, że ochoczo się zgodziła.

Zmienił się nie do poznania. Byłem już przekonany, że popadł w alkoholizm. Myślałem, że to beznadziejny przypadek. Jedyną rzeczą, której do dziś jestem pewien, jest to, że sam nigdy by nie zmienił swego stylu życia, nie mógłby. Sprawy wymknęły mu się z rąk, zaszły za daleko. Nie tylko przestał pić i uprawiać hazard, przestał także palić. Musiał najpierw spłacić swoje długi, a potem zaczął oszczędzać na hipotekę domu.

Nie mogły go zmienić ani awantury, spory, kłótnie, ani ostrzeżenia czy groźby. Rozsądek, apele do jego lepszej natury, błaganie o wzgląd na matkę były stratą czasu. Tylko jedno odniosło skutek - miłość. Miłość do koreańskiej pielęgniarki Niny, metr pięćdziesiąt wzrostu, pięćdziesiąt dwa kilogramy żywej wagi! Wydarzyło się to dwadzieścia cztery lata temu. W przyszłym roku obchodzić będą dwudziestą piątą rocznicę ślubu.

Peter przerwał, wpatrując się przez chwilę w przestrzeń.
- Mam nadzieję, że nie zanudziłem ojca tymi wspomnieniami? - spytał.
- Ależ skąd! - wykrzyknąłem szczerze. Mówił barwnie i tak płynnie, że dobrze się go słuchało. Mile mnie to zaskoczyło. Był urodzonym gawędziarzem, aczkolwiek nieświadomym swojej zdolności zniewalania słuchacza.
- To wydarzenie wyryło we mnie głęboki i trwały ślad - mówił Peter. - Byłem zafascynowany potęgą działającej miłości. Żadna siła na ziemi nie mogła pomóc memu kuzynowi. Zrozumiałem, że jeżeli jakimś sposobem udałoby się nam stanąć na drodze Bożej Miłości i poddać się Jej kreatywnej sile, wtedy jak John moglibyśmy się zmienić radykalnie i trwale - nie powierzchniowo, lecz aż po nasze najgłębsze pokłady.

Kiedy na serio zacząłem czytać Nowy Testament, ujrzałem, że właśnie o tym Pismo Święte mówi bez przerwy. Wstrząsnęła mną świadomość, że nigdy przedtem tego nie zauważyłem. Nie dostrzegłem tego, co jest oczywiste. Ominąłem całe sedno Ewangelii. Wszystko teraz nagle zaczęło nabierać sensu. Udało mi się dopasować kawałki układanki w momencie, w którym znalazłem środkowy fragment.

* * *

 

Historia Jezusa jest jedynym w swoim rodzaju, wstrząsającym świat w posadach, przykładem tego, co staje się z człowiekiem, który śmie wystawić siebie bez ograniczeń na działanie Bożej Miłości. Jest historią stopniowego brania go w jej władanie. Pokazuje, jaki to ma wpływ na jego życie, a także na życie innych. Gdy Miłość o takiej sile i potędze wtargnęła w życie Jezusa, uzdolniła Go nie tylko do słuchania ludzi i troszczenia się o nich, lecz także do wstępowania w nich, uzdrawiania i leczenia, przywracania im pełni, a nawet do wskrzeszania ich z martwych.

Nie istnieje bowiem nic, co by mogło oprzeć się potędze Miłości Nie-Stworzonej  -  nawet śmierć.

Opowiadanie pochodzi z książki: Pustelnik, David Torkington.

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem