Thomas Merton, Modlitwa kontemplacyjna
Czystość serca
Według nauki ojców monastycznych każda modlitwa, czytanie, medytacja i wszystkie czynności życia monastycznego są skierowane, nastawione na czystość serca, na bezwarunkowe i całkowicie pokorne poddanie się Bogu oraz całkowitą akceptację nas samych i naszej sytuacji jako wyrazu Jego woli. Oznacza to wyrzeczenie się wszystkich kłamliwych wyobrażeń o sobie, przesadnych ocen swoich zdolności, po to, aby być posłusznym woli Bożej, która przychodzi do nas w trudnych wymaganiach stawianych nam przez życie w jego surowej prawdzie. Czystość serca jest zatem ściśle związana z nową duchową tożsamością— z, „ja” rozpoznającym się w kontekście konkretnej rzeczywistości zamierzonej przez Boga. Czystość serca jest oświeconą świadomością „nowego człowieka” jako przeciwieństwo zawiłych, a może nawet niegodziwych mrzonek „starego człowieka”.
Medytacja jest zatem ukierunkowana ku nowemu wglądowi, ku bezpośredniemu poznaniu swojego „ja” w jego wyższym aspekcie.
Moja tożsamość i sens życia
Kim jestem? Jestem słowem wypowiedzianym przez Boga. Czy Bóg może wypowiedzieć słowo, które nie ma żadnego znaczenia?
Czy jednak jestem pewny, że sens, jaki nadaję mojemu życiu, jest tym właśnie sensem, który Bóg mu przeznaczył? Czy Bóg narzuca mi sens mojego życia z zewnątrz, przez wydarzenia, zwyczaje, rutynę, prawo, system, zderzenie z innymi w społeczeństwie? Czy też jestem wezwany do tworzenia od wewnątrz, wraz z Nim, z Jego łaską — sensu, który odzwierciedla Jego prawdę i czyni mnie Jego „słowem” wypowiadanym w wolności w mojej własnej osobistej sytuacji? Moja prawdziwa tożsamość ukryta jest w Bożym wezwaniu skierowanym do mojej wolności i w odpowiedzi, którą kieruję do Boga. Znaczy to, że aby kochać z pełną odpowiedzialnością i autentycznością, nie mogę poprzestać na zachowaniu formy narzuconej mi przez zewnętrzne siły czy kształtowaniu swego życia zgodnie z przyjętymi w społeczeństwie wzorami, lecz że muszę w porządku miłości nauczyć się wykorzystywać swą wolność; kierować swą miłość ku osobowej rzeczywistości bliźniego i przyjmować Bożą wolę w jej nagiej, często niezbadanej tajemnicy (Rz 11,33-36). Nie mogę odkryć swego „sensu”, jeżeli próbuję uniknąć trwogi, która przychodzi wraz z pierwszym przeżyciem mojej bezsensowności!
Medytacja: więcej niż odgrywanie roli
Przez medytację penetruję najgłębsze podłoże mojego życia, szukam pełnego zrozumienia woli Boga i Jego miłosierdzia wobec mnie oraz mej całkowitej zależności od Niego. Lecz ta penetracja musi być autentyczna. Musi być autentycznie przeżywana. To zaś z kolei zależy od autentyczności całej koncepcji życia i od zamierzeń. Moje życie i dążenia tak długo jednak są sztuczne i nieprawdziwe, jak długo staram się tylko dostosowywać swoje czyny do zewnętrznych norm postępowania, pomagających mi odegrać rolę akceptowaną w społeczeństwie, w którym żyję. Ostatecznie, życie oznacza coś więcej niż uczenie się roli. Czasami jednak metody i programy medytacji są po prostu nastawione na naukę odgrywania religijnej roli. Idea „naśladowania” Chrystusa i świętych może zostać sprowadzona do odgrywania roli, jeżeli pozostanie tylko czymś powierzchownym, zewnętrznym.
Kiedy wydaje się nam, że posiadamy i używamy siebie oraz nasze naturalne zdolności w sposób całkowicie niezależny, tak jak gdyby nasze własne ego było źródłem i celem naszych czynów, żyjemy w iluzji, a naszym czynom, choćby wydawały się spontaniczne, brakuje autentyczności i duchowego znaczenia.
Doświadczenie nicości – doświadczenie radości
W konsekwencji: medytację powinno się rozpocząć od uświadomienia sobie własnej nicości i bezradności wobec Boga. Nie musi to być doświadczenie zniechęcające i smutne. Przeciwnie, może być bardzo spokojne i radosne, ponieważ doprowadza nas do bezpośredniego kontaktu ze źródłem wszelkiej radości i wszelkiego życia. Jedynym zapewne powodem, dla którego nasza medytacja nigdy się nie rozpoczęła, jest prawdopodobnie to, że nigdy w sposób prawdziwy i poważny nie zwróciliśmy się do centrum naszej nicości przed Bogiem. Stąd też nigdy nie wchodzimy w najgłębszą rzeczywistość naszej więzi z Nim. Innymi słowy, medytujemy jedynie w umyśle, w wyobraźni, w najlepszym razie w pragnieniu, rozważając religijne prawdy z oderwanego, obiektywnego punktu widzenia. Nie rozpoczynamy od poszukiwania swego „serca”, to znaczy zanurzenia się w głęboką świadomość podstaw naszej toż samości przed Bogiem i w Bogu. Odnalezienie swojego „serca” i odzyskanie poczucia swej najgłębszej tożsamości daje poznanie, że nasze zewnętrzne, codzienne „ja” jest w wielkiej mierze maską i zmyśleniem; że nie jest to nasze prawdziwe „ja” i nie da się go łatwo odnaleźć, gdyż jest ono ukryte w mroku i „nicości”, w centrum, w którym jesteśmy bezpośrednio zależni od Boga. Ponieważ jednak realność wszelkiej medytacji chrześcijańskiej zależy właśnie od owego poznania, to nasze wysiłki, by móc medytować bez niego, są wewnętrznie sprzeczne i przypominają próbę chodzenia bez stóp.
Cytaty pochodzą z: Thomas Merton, Modlitwa kontemplacyjna, s. 94-99.
Modlitwa i tożsamość
- Odsłony: 3045
powered by social2s
Najczęściej czytane
Cytat
Asceza nie prowadzi do świętości. Raczej jest wynikiem świętości. Co najwyżej może prowadzić do nerwicy.
Gościmy
Odwiedza nas 175 gości oraz 0 użytkowników.