„A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!”

Wiemy dobrze, co nastąpiło dalej. Jezus wziął pięć chlebów i dwie ryby odmówił błogosławieństwo i dał uczniom by rozdawali tłumom. Wszyscy się nasycili. Jak to możliwe?


Straszliwa burza rozszalała się na morzu. Gdy minęła, tak gwałtownie jak przyszła, plaża była pokryta błotem, w którym zwijały się w agonii tysiące rozgwiazd. Zjawisko to przyciągnęło wielu ludzi. Pojawiły się nawet ekipy telewizyjne, aby sfilmować to dziwne zjawisko. Rozgwiazdy umierały. W tłumie stało dziecko, trzymane za rękę przez ojca. Ze smutnymi oczyma wpatrywało się w małe rozgwiazdy. Wszyscy na nie patrzyli, ale nikt nic nie robił. Nagle dziecko puściło rękę ojca, zdjęło buciki i skarpetki, i pobiegło na plażę. Pochyliło się i małymi rączkami wzięło trzy rozgwiazdy, i biegnąc szybko zaniosło je do wody, potem wróciło i zaczęło robić to samo z następnymi. Jakiś mężczyzna zawołał:
- Co robisz chłopczyku?
- Wrzucam do morza rozgwiazdy. Inaczej zginą na plaży - odpowiedziało dziecko.
- Tu znajdują się tysiące rozgwiazd, nie możesz uratować ich wszystkich. Jest ich zbyt wiele! - zawołał mężczyzna. - Tak samo jest na tysiącach innych plaży wzdłuż brzegu! Nie możesz tego  zmienić!

Dziecko pochyliło się, by wziąć do ręki inną rozgwiazdę i rzucając ją do wody, powiedziało:
- A jednak dla tej rozgwiazdy to ogromna zmiana!
Mężczyzna przez chwilę milczał, potem pochylił się, zdjął buty i skarpety. Zszedł na plażę. Zaczął zbierać rozgwiazdy i wrzucać je do morza. Po chwili przyłączyły się dwie dziewczyny. Było ich już czworo, wrzucających rozgwiazdy do morza. Po paru minutach było ich pięćdziesiąt, potem sto, dwieście osób, które wrzucały rozgwiazdy do morza. Udało się je uratować!

Każdy z nas wcześniej czy później doświadcza uczucia bezradności i zniechęcenia, gdy staje w obliczu tragedii, bólu, braku, na który nie można znaleźć zadowalającej odpowiedzi, właściwych środków, wystarczającej ilości jedzenia... Czy to oznacza, żeby się zatrzymać i poddać zniechęceniu? Żeby przestać cokolwiek robić? Tak byłoby najłatwiej. Bóg zawsze podpowiada nam co możemy zrobić. Najpierw wydaje się to bezsensowne, zbyt małe, nic nie znaczące. Gdy jednak stopniowo zaczynamy się angażować robiąc to, co możemy zrobić okazuje się, że pojawią się wokół nas ci, którzy będą chcieli nam pomóc, którzy do nas dołączą.

Dwa tysiące lat temu do pewnego palestyńskiego wieśniak dołączyło dwunastu prostych, niewykształconych ludzi. Dziś ta grupa to 1/6 ludzkości, ponad miliard ludzi na całym świecie, którzy wierzą, że moc dobra jest większa od zła, którzy wierzą i dają temu świadectwo, że 1+12 nie równa się 13. Równa się czasem 100, czasem 1000 a czasem 1.000.000.000. Potrzeba, aby dla przemiany świata ktoś, nawet mały, miał odwagę uczynić pierwszy krok.
Kiedy uwierzymy, że otrzymaliśmy od Boga wszystko, co potrzebne, by przemieniać ten świat, by służyć ludziom, wtedy z wiarą możemy czynić dobro, które wcześniej wydawało nam się niemożliwe! Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia! Tak mówił św. Paweł. A Ty, co dziś powiesz innym swoimi czynami?

 

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem