modlitwa jezusowa bartymeusz

Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! "Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: "Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Jezus przystanął i rzekł: "Zawołajcie go". I przywołali niewidomego, mówiąc mu: "Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię". On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: "Co chcesz, abym ci uczynił?" Powiedział Mu niewidomy: "Rabbuni, żebym przejrzał". Jezus mu rzekł: "Idź, twoja wiara cię uzdrowiła". Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą (Mk 10, 46-52).

Co znaczy imię Bartymeusz? Wyjaśnia je sam Ewangelista Marek - syn Tymeusza. Natomiast Tymeusz znaczy "szanowany, ceniony". W tym kontekście ujawnia się ogromny rozdźwięk: dlaczego syn, kogoś szanowanego i powszechnie cenionego siedzi na ulicy i żebrze? Brzmi znajomo? Tak, przypomina się przypowieść o synu marnotrawnym, który próbował napełnić swój żołądek pokarmem dla świń, a przecież w domu swego ojca miał wszystko! Te dwie historie pokazują jak Słowo Boże samo siebie wyjaśnia i nas naucza. Dzisiaj zaprasza nas, abyśmy popatrzyli na swoje historie relacji z rodzicami i z Bogiem jako na dwie strony tego samego medalu. Lubię przypominać, że mamy tylko jedno serce i z tego jednego serca płynie taka sama miłość do Boga i do ludzi, także naszych rodziców - nieważne żyjących czy nie. Wiemy dobrze, że jeszcze po wielu latach od ich śmierci możemy pozostawać z nimi niepogodzeni czy pełni żalu.

Zbliża się listopad, miesiąc w którym tradycyjnie modlimy się za zmarłych. To dobra okazja, żeby choć na chwilę zatrzymać się na refleksji nad swoją relacją do rodziców: albo tych jeszcze żyjących, albo tych już nieżyjących, ale których zapewne spotkamy po śmierci. Czy jest coś co mi przeszkadza odkryć, docenić ich miłość, którą dawali tak, jak umieli? To znaczy nie zawsze tak, jak ja bym tego chciał. Podobnie przecież jest w relacji z Bogiem: Ojcem i Matką. Nie zawsze wysłuchuje nasze prośby, ale dopiero po pewnym czasie zaczynamy rozumieć, że dobrze, że tak się stało. Bo sami z siebie często szukamy tego, co ziemskie: przyjemności, poczucia bezpieczeństwa, władzy. A więc tego, co może zapewnić nam samowystarczalność, co zamyka nas w samych sobie, a niekoniecznie prowadzi do miłości, która przecież zawsze kosztuje.

Bartymeusz woła: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Te słowa stały się przewodnim motywem tzw. Modlitwy Jezusowej. Spopularyzował ją anonimowy mnich rosyjski, który w drugiej połowie XIX wieku napisał dzieło pt. "Opowieści pielgrzyma". Daje w nim świadectwo, jak coraz częstsze wypowiadanie słów: "Jezu Chryste, Synu Boga żywego zmiłuj się nade mną grzesznikiem" prowadzi go do coraz większego zjednoczenia z Bogiem. Wielu chrześcijan zarówno prawosławnych, protestantów jak i katolików modli się dziś właśnie w ten sposób. Zamiast niepotrzebnie zamartwiać się i krążyć wokół swoich myśli wybierają modlitwę nieustanną bez szukania jakichkolwiek poruszeń lub owoców. A może jest to ścieżka również i dla mnie?

Wydaje się, że dzisiejsza scena, która kończy się słowami: „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” jest dla nas zaproszeniem, abyśmy najpierw sami weszli na drogę wewnętrznego widzenia: własnej grzeszności, a zarazem niezmierzonego miłosierdzia Boga. Po drugie, abyśmy tę łaskę rozwijali idąc za Jezusem drogą naszej codzienności. A przecież tak często ją odrzucamy! I zapewne jest też zaproszeniem ze strony Jezusa, abyśmy umieli wobec naszych sióstr i braci wypowiedzieć słowa, które przyprowadzą ich do Jezusa. Tak właśnie stało się to z Bartymeuszem, który usłyszał od towarzyszy Jezusa: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”.

Panie Jezu, Synu Boga żywego, ulituj się nade mną grzesznikiem!

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem