Jezus powiedział: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka, dlatego że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej zagrody. I te muszę przyprowadzić, i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca" (J 10, 11-18).
* * *
Jezus podaje dwa obrazy: obraz Dobrego Pasterza i obraz najemnika. Przypatrzmy się tym dwóm obrazom miłości.
Można kochać jak Dobry Pasterz, który zna swoje owce i oddaje życie za nie. Znać: to być w najbliższej, intymnej zażyłości. Kiedy więc Jezus mówi, że zna swoje owce to znaczy, że jest bardzo blisko nas, że zna każdego z nas po imieniu; zna nasze pragnienia, potrzeby i chce naszego dobra. Bóg zna nas lepiej niż my sami siebie, bo zna nasze „prawdziwe ja” to znaczy te, które sam ukształtował, te sprzed grzechu pierworodnego, te jeszcze nieporanione. Jego pragnieniem jest, by nas do niego na nowo doprowadzić. To „ja prawdziwe” uratowane przez Niego to dziecko Boże w nas – pełne ufności do Niego i wiary w Niego. Jak ufne dziecko wobec dobrego ojca lub matki.
On tak bardzo pragnie żebyśmy żyli z perspektywy „ja prawdziwego”, że oddał swoje życie na krzyżu.
Jezus mówiąc o wilku mówi o porwaniu lub rozproszeniu. Co to znaczy? To różne stany nieufności czy wręcz czasem wrogości do Boga, w które popadamy z powodu wilka. Wilk jest symbolem diabła, który działa właśnie w taki sposób: wprowadza zamęt, odpycha od Boga, sprawia, że się gubimy.
Drugi obraz dotyczy najemnika. Najemnik kocha za coś, dla swojej korzyści. Tak najczęściej kochamy my (to jest miłość zraniona). Kochamy tak Boga wciąż czegoś od Niego oczekując: zdrowia, pomyślności, błogosławieństwa, czyli, żeby On sprawił, by życie nasze było udane, spokojne, miłe, przyjemne, żeby nie bolało – po to jesteś Panie Boże, żeby tak było, po to się modlimy, po to Go szukamy. Niestety tak też najczęściej kochamy innych ludzi. Gdy są dla nas mili, życzliwi, uczynni to się z nimi związujemy, lubimy z nimi przebywać. I tak też kochamy siebie samych: za coś, gdy nam się coś udaje, kiedy spełniamy oczekiwania, gdy ktoś jest z nas zadowolony, gdy potrafimy się dobrze ustawić, zaimponować, zadowolić, kiedy osiągamy sukcesy. A kiedy doświadczamy porażki to zaczynamy siebie potępiać, przekreślać.
Na koniec Jezus mówi: „Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać”. To jest przedziwna zależność, która wpisuje się w tajemnicę ekonomii Bożej miłości. Ta ekonomia (to bilans zysków i strat) mówi o tym, że zyskać życie możemy tylko wtedy, gdy je dobrowolnie oddamy, poświęcimy – tak, jak to uczynił Jezus.
Jezus wciąż o tym mówi na różne sposoby w Ewangelii: ziarno, które wpada w ziemię musi obumrzeć, żeby wydać plon; metafora ponownego narodzenia się. I w końcu już dosłownie: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk, 8, 35; Łk 9, 24).
Jezus oddał swoje życie i je otrzymał z powrotem. Uczynił to także po to, abyśmy uwierzyli, że to samo dokona się z nami. Jeśli je stracimy służąc siostrom i braciom odzyskamy je na życie wieczne.
Panie Jezu, proszę Cię daj mi odwagę pójść za Tobą Dobrym Pasterzem. Daj mi odwagę przyjmować od Ciebie to, co naprawdę będzie dla mnie dobre w perspektywie życia wiecznego.