Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18, 9-14).
* * *
W Ewangelii widzimy dwie osoby faryzeusza, skupiony na sobie oraz celnika, który z nieśmiałością, uniżeniem i skruchą serca błaga Boga: „bądź miłosierny dla mnie, grzesznego”. Dwóch ludzi, którzy są w każdym z nas. Nasze ja fałszywe i ja prawdziwe. Obaj są grzesznikami. Ale inaczej.
Faryzeusz na modlitwie jest skupiony... na samym sobie, na przyglądaniu się sobie, na egzaminowaniu siebie. Polega ono na porównywaniu siebie z innymi – na wywyższaniu siebie, a jednocześnie na poniżaniu innych. To skupienie na sobie jest modlitwą przed własnym „ja”, nie przed Bogiem! Sprawiedliwość faryzeusza polegająca na przestrzeganiu zasad i praw prowadzi go ostatecznie do sprzeniewierzenia się najwyższemu przykazaniu: przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Chcąc być sprawiedliwym – jest takim, ale tylko wobec przykazań wyzutych z przykazania miłości bliźniego: Będziesz miłował Boga i swego bliźniego, jak siebie samego. Faryzeusz wybiera posłuszeństwo przykazaniom z pominięciem miłości do bliźniego! Sztuczny religijny twór, być może wcale nie obcy nam. Choć może nie do końca uświadomiony.
Dając nam tę postać Jezus chce nas dziś zapytać: „A czy przypadkiem Ty nie jesteś tym faryzeuszem? Może prowadzisz dobre i porządne życie, ale drażnią Cię inni ludzie, obmawiasz ich, poniżasz, nie darzysz ich szacunkiem, nie dostrzegasz w nich godności. Jednym słowem – nie zachowujesz przykazania miłości, ale żeby sobie to zrekompensować zachowujesz wiele innych przykazań. I może już zapomniałeś, skąd one się biorą, że wywodzą się z przykazania miłości Boga i bliźniego?!”.
Popatrzmy teraz na celnika, który stał z daleka. To miejsce, pokazuje, że ma świadomość swojej grzeszności. Nie śmie zbliżyć się do Boga. Przypominamy sobie opis powrotu syna marnotrawnego, którego dostrzegł ojciec, gdy ten, był jeszcze daleko. Kiedy jesteśmy daleko od Boga, On nas widzi! On o nas myśli. Czeka na nas. Pragnie, aby doszło do spotkania, do przełamania dystansu, do padnięcia sobie w ramiona. Doświadczenie oddalenia od Boga wcale nie musi nas prowadzić do zarzucenia modlitwy. To doświadczenie może stać się początkiem głębokiej i szczerej modlitwy. Modlitwa Jezusowa jest właśnie wołaniem człowieka świadomego swej grzeszności: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boga żywego zmiłuj się nade mną!”. To pycha czyli przeciwieństwo pokory sprawia, że udajemy że się modlimy, a jednocześnie pogardzamy naszymi bliźnimi i manipulujemy Bogiem dla własnego samouwielbienia.
Co mówi celnik? Prosi Boga o miłosierdzie: „Boże, bądź miłosierny dla mnie grzesznego”. Z jednej strony celnik uznaje swoją małość, swój grzech. Jednak nie zamyka się w rozpaczy. Płacze nad swoim wewnętrznym stanem pogubienia, ale nie rozpacza. Przychodzi do Boga, bo wie, że Ten, może Go obdarzyć miłosierdziem, lekarstwem uzdrawiającym rany, które celnik zadał sobie przez sprzeniewierzenie się sobie, przez odwrócenie się od głosu sumienia, czyli głosu samego Boga.
Możemy wysnuć wniosek, że autentyczna modlitwa nie prowadzi do skrajności: w przypadku faryzeusza do samouwielbienia. Nie prowadzi też do potępienia siebie. Prowadzi do uznania zła, które jest także w moim sercu, a może przede wszystkim w moim sercu i do odnalezienia jedynego rozwiązania na to zło: wyznania go przed Bogiem i błagania o lekarstwo miłosierdzia.
Sprawdzianem naszej wiary pozostaje to, czy modląc się stajemy się bardziej wyrozumiali, dobrzy, kochający dla innych.