* * *
Nie bój się wziąć do siebie Maryi – te słowa z dzisiejszej Ewangelii brzmią jak motto na ostatnie dni Adwentu. Mogą zostać odczytane przez nas także jako słowa na całe nasze życie. Przecież jest ono właśnie adwentem, czyli oczekiwaniem na ostateczne spotkanie z Jezusem po naszej śmierci. Jak możemy zrozumieć to wezwanie i jak możemy je odnieść do siebie?
Dla Józefa osoba Maryi staje się problemem. Oto po zaślubinach, zanim jeszcze zamieszkali wspólnie okazuje się, że Maryja spodziewa się dziecka. Ta wiadomość zapewne musiała zbulwersować i porazić Józefa. Nie tak wyobrażał sobie swój związek z Maryją! Być może pojawiają się w nim podejrzenia wobec niej. Pragnie jak najszybciej rozwiązać swój problem. Pragnie oddalić Maryję. Od Boga jednak słyszy inną propozycję rozwiązania problemu: zamiast oddalenia – przyjęcie. Bóg bardzo często przychodzi do nas pośród naszych problemów, zmartwień i kłopotów. Naszym ludzkim sposobom rozwiązania tego, co nas trapi przeciwstawia swoje – boskie. Ich cechą charakterystyczną jest to, że aby mogły przynieść owoc wymagają od nas zaufania do Boga. Wymagają uwierzenia, że Bóg jest w stanie poradzić sobie z tym, co nas przekracza. To trudne zadanie dla nas, bo sprawia że tracimy kontrolę nad swoim życiem. Nie znamy dokładnie Bożych planów – możemy jedynie oprzeć się na tym, że ich autorem jest Bóg. O wiele łatwiej jest nam pozostać w kręgu kontroli, bezpośredniego wpływania na to, co się dzieje. Jednak takie rozwiązywanie problemów sprawia, że nasze serce staje się coraz mniejsze bo przytłoczone problemami, którym nie umie sprostać. Coraz mniej ufne i mniej radosne, a coraz bardziej smutne. Wydaje mu się, że jest pozostawione samo, że samo musi sobie ze wszystkim poradzić. Nasze serce doświadcza wtedy czegoś, na co mamy tylko słowa: „Tego, już dla mnie za wiele! Nie dam rady!". I w takiej chwili możemy albo opuścić nasze ręce w geście rozpaczy, albo wyciągnąć je do Boga w geście zaufania i przyzwolenia na to, co On nam przygotował. Józef wybrał ten drugi gest. W geście zaufania przyjął Maryję. Niech będzie naszym patronem sytuacji, które nas przerastają, a może nawet przerażają. Niech będzie patronem naszych ciemności, naszych grudniowych nocy, pośród których możemy usłyszeć delikatny głos Boga: „Nie bój się!".