(…) w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie. Powiedział do Niego urzędnik królewski: Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko. Rzekł do niego Jezus: Idź, syn twój żyje. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: Syn twój żyje. I uwierzył on sam i cała jego rodzina.
Jeśli dobrze wczytamy się w dzisiejszą Ewangelię to zauważymy pewną rozbieżność. Okazuje się bowiem, że Jezus nie spełnia do końca prośby błagającego Go urzędnika królewskiego. Urzędnik prosi przecież wyraźnie: Przyjdź, zanim umrze moje dziecko. Ale Jezus, wcale nie wybiera się w drogę, wcale nie rusza z pędem żeby przybyć do chorego dziecka i włożyć na nie ręce. Jezus odpowiada urzędnikowi, że ten może wrócić spokojnie, gdyż jego syn żyje.
Dzisiejsza scena opowiada o naszych rodzinach, wspólnotach, grupach przyjaciół i bliskich sobie ludzi. Opowiada o rodzicach, którzy nieraz w rozpaczy i smutku z powodu zagubienia swych dzieci przychodzą do Jezusa i pragną go wręcz pod przymusem przyprowadzić do swych chorych na duszy lub ciele dzieci. Często jednak nie udaje się sprowadzić Jezusa. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Nie możemy Jezusa na siłę wprowadzić w krąg naszych najbliższych nawet wtedy, gdy kieruje nami dobra wola i pragnienie by inni poznali i doświadczyli uzdrawiającej mocy Bożej. W dzisiejszej Ewangelii znajdujemy odpowiedź w jaki sposób Jezus chce zagościć w naszych rodzinach, w naszych ludzkich kręgach życia, pracy i odpoczynku. Chce tam przyjść przez nas. Nie chce przychodzić magicznie lub automatycznie. Chce przyjść poprzez nas samych, a konkretnie poprzez naszą wiarę. Nie może wejść w nasze relacje, w życie innych bez nas samych, niejako automatycznie, bez naszego udziału. Potrzebuje naszej wiary, zaangażowania, a przede wszystkim naszego nawrócenia i wiary w Bożą moc. Moglibyśmy powiedzieć paradoksalnie, że Bóg nie może uzdrawiać innych bez naszej wiary. Każde uzdrowienie jakiegoś człowieka jest z jednej strony świadectwem bezgranicznej mocy Bożej Miłości, a z drugiej strony świadectwem wiary tych, którzy już w to wierzą, kiedy jeszcze nic na to nie wskazuje.
Ty też słuchając tej Ewangelii jesteś zaproszony, jesteś zaproszona, aby swoją wiarą w Boga zaprosić Jezusa w te wszystkie relacje z bliźnimi, gdzie choroba duchowa, fizyczna czy psychiczna zwycięża i pokonuje ludzką miłość. Te słowa z dzisiejszej Ewangelii są zaproszeniem skierowanym do Ciebie, byś uwierzył, byś uwierzyła, że Jezus uzdrawia tak samo jak dwa tysiące lat temu, i że chce to czynić także dziś poprzez Twoją wiarę w Niego. Czy odważysz się przyjąć to dzisiejsze zaproszenie do wiary, która może ocalić i uratować Twoich bliskich, przyjaciół a nawet nieznajomych, których Bóg postawi na Twojej drodze?