Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. Lecz On mu odparł: „Napisane jest: "Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: »Aniołom swoim rozkaże o Tobie, a na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”. Odrzekł mu Jezus: „Ale jest napisane także: "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: "Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu (Mt 4, 1-11).
* * *
Ćwiczenia duchowe jak pisze św. Ignacy Loyola służą przezwyciężeniu samego siebie i do uporządkowania swego życia – bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane (CD 21).
Dziś widzimy Jezusa, który jest kuszony i który odnosi zwycięstwo nad złym duchem w trzech zasadniczych obszarach. Uczy nas w ten sposób jak i my mamy przezwyciężać samych siebie. Tymi obszarami są:
- pokusa chleba, która symbolizuje wszelkie potrzeby materialne, psychiczne i emocjonalne, a która próbuje doprowadzić nas do szukania bezpieczeństwa poza Bogiem. Lekarstwem jest post
- pokusa rzucenia się z narożnika świątyni, która symbolizuje wykorzystanie Boga w celu dokonania czegoś spektakularnego zamiast pokornego spełniania woli Ojca. Lekarstwem jest modlitwa
- pokusa władzy i bogactwa czyli rządzenia i decydowania o sobie, samostanowienia o sobie w sposób dający zadowolenie i satysfakcję - bez odniesienia do Boga. Lekarstwem jest jałmużna.
Matka Teresa z Kalkuty przebywając jeszcze w zakonie Sióstr Loretanek w kwietniu 1942 roku złożyła Bogu prywatny ślub: „Złożyłam ślub Bogu – pod groźbą popełnienia grzechu śmiertelnego, że ofiaruję Mu wszystko, o co poprosi, że niczego Mu nie odmówię”. Kierowała się w tym naturą miłości: osoba, która kocha, dobrowolnie chce się nierozerwalnie związać z ukochaną osobą. Ponadto całkowite oddanie się Bogu jest drogą do otrzymania samego Boga. To są wyżyny świętości, których być może tu na ziemi nie osiągniemy, ale jednak podpowiadają nam coś ważnego. Nie ma miłości bez odejścia od swego samotnego i samowystarczalnego ego, które staje się naszym bogiem. Któremu służymy nawet o tym nie wiedząc. Ćwiczenia duchowe są zaproszeniem do przywrócenia Bogu pierwszego miejsca w naszym życiu. My stajemy na drugim. Czyli na miejscu przewidzianym przez Boga: ukochanych stworzeń, o które On sam chce się troszczyć. Jednak bez naszej decyzji, Bóg jest bezradny. Czasem są to decyzje markowane, udawane. Czynimy zewnętrznie wiele dla Boga, nawet umartwiamy się, podejmujemy trud ćwiczeń duchowych, ale czynimy to po to, by pozostać najlepszymi, najważniejszymi, najbardziej uporządkowanymi. I w ten sposób… nadal krążymy w orbicie nas samych. To jest realne niebezpieczeństwo. I tak może pozostać do końca życia. Bóg pragnie jednak ofiarować nam nowe życie, takie, w którym zaprzemy się siebie, swego ego, a wybierzemy całkowite oparcie się na Nim.
Pewien uczeń zapytał kiedyś starego mnicha Makarego: „Ojcze, czy wciąż walczysz z diabłem?”. Stary mnich westchnął i odpowiedział: „Już nie, moje dziecko. Zestarzałem się, a on zestarzał się razem ze mną. Ja nie mam siły i on nie ma siły. Teraz... walczę z Bogiem”.„Z Bogiem!?” - zawołał ze zdziwieniem uczeń. „I co? Masz nadzieję wygrać?” „Nie, moje drogie dziecko. Mam nadzieję przegrać. Chociaż moje kości są stare, to jednak wciąż stawiają opór”.
- „Widzę, że Twoje życie jest trudne, Ojcze. Ale ja też chcę być zbawiony. Czy nie ma innego wyjścia?
- „Bardziej przyjemnego?” - zapytał stary mnich, uśmiechając się współczująco.
- „Bardziej ludzkiego, ojcze” – dodał uczeń.
- „Jest tylko jedno”.
- „Jakie?”
- „Wznieść się. Wspiąć się krok po kroku. Od pełnego żołądka do głodu, od pełnego przełyku do łaknienia, od radości do cierpienia. Boga można znaleźć w głodzie, łaknieniu i w cierpieniu; diabeł zaś jest tam, gdzie jest wygodne życie. Wybieraj".