Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7,21.24-27).
Pewien student malarstwa, a zarazem mój współbrat, dzielił się ostatnio swoimi spostrzeżeniami z uczelni: trudno się tam nauczyć... podstaw! Nie wykłada się podstaw rysunku, kompozycji itd. Można? Można! Można po prostu nie umieć rysować czy malować, ale można np. umieć rozlać farby na płótnie i wystawić to jako obraz. Życie z pominięciem podstaw? Skąd my to znamy? Inny przykład: małżeństwo. No, może i tak, ale tak, jak ja sobie to wymyślę: jak się zmęczę to po prostu zostanę przy żonie, dzieciach, żeby ich nie ranić, ale nic więcej! Małżeństwo? A po co? Przecież to kosztuje wiele wysiłku i trudu! To już lepiej np. sologamia (Nie, nie to nie jest wcale bycie singlem! To zupełnie coś nowego!). I tak można by wymieniać ciągle. To, co łączy te zjawiska to budowanie na piasku: albo brak zasad - brak fundamentu, albo zasady wypaczone - fundament z piasku, czyli poddane moim misiom: nie chce mi się, wydaje mi się, podoba mi się...
A jak jest z Twoim życiem? Czy przypadkiem nie za dużo w nim tych misiów?