Jezus powiedział do ludu: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata" (J 6, 44-51).
* * *
Jako osoby wierzące toczymy w sobie walkę. Z jednej strony wierzymy w to, że Bóg jest dawcą życia. Z drugiej strony boimy się poddać nasze życie Bogu. Tak, jakby Ten, od którego ono pochodzi miał nas skrzywdzić lub pomniejszyć w nas życie. Brzmi absurdalnie, nieprawdaż?
Dzieje się tak dlatego, że mamy inną koncepcję dobrego życia od tej, którą ma Bóg. I tu potrzeba zasadniczego nawrócenia w nas. Uważamy, że dobre jest to, co jest… przyjemne. Uważamy, że dobre jest to, co jest… dobre tylko dla nas samych. Uważamy, że dobre jest to, co… nic nie kosztuje. Nasze koncepcje dobra rozmijają się z tą, którą ma Bóg. Jego koncepcję nazywamy Planem Bożej Miłości. Nie dokona się on jednak bez naszej zgody i konsekwentnych decyzji, przez które będziemy się angażować w jego wypełnienie świadomie.
Wiara wymaga ryzyka: „Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata” mówi dziś do nas Jezus. Jeśli chcę mieć prawdziwe życie w jakiś sposób muszę je świadomie tracić. Wystarczy spojrzeć na nasze oddychanie. Gdybyśmy chcieli zatrzymać powietrze w płucach udusilibyśmy się. I tak właśnie dzieje się z nami: gromadzimy, przyciągamy do siebie, każdą nową niespodziewaną sytuację traktujemy jak zagrożenie, choć właśnie jest szansą na… wydech. Kryzysy, choroby, niepowodzenia, straty… to coś, co dla nas jest tylko końcem. Okazuje się, że, dla Boga jest początkiem nowego życia w nas jeśli tylko zgodzimy się powierzyć swą nerwową kontrolę Jego kochającym dłoniom... odzyskamy pokój. Jeśli oddamy swój smutek i zatroskanie, odnajdziemy radość. To nieprawda, że droga z Bogiem ma być smutna. Wręcz przeciwnie!