Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą? Jezus im odpowiedział: Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze /część/ ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino /należy wlewać/ do nowych bukłaków (Mk 2,18-22).
* * *
My także mamy te same wątpliwości co i faryzeusze. Próbujemy praktykować religijność skupiając się często na umartwieniach, postach lub innej formie ascezy. Problemem nie jest samo odmawianie sobie, ale to, że możemy je postawić na pierwszym miejscu w swoim życiu. Wtedy tracimy z oczu sens czemu to wszystko ma służyć. Czemu ma służyć dyscyplina, codzienna modlitwa, sakrament pojednania, uczynki miłosierdzia wobec bliźnich czy różnego rodzaju wyrzeczenia? Gdy przyglądamy się bliżej, odkrywamy, że mają służyć naszej... doskonałości. Owszem cierpimy, gdy czujemy umartwienie, ale z drugiej strony cieszymy się tym, jacy jesteśmy... święci. Święci dzięki samym sobie. Dzięki własnej samowystarczalności. Gdyby to było możliwe, wtedy nie potrzebowalibyśmy ofiary Jezusa Chrystusa. Nie byłby nam potrzebny Jezus jako kapłan, który swoim życiem, męką i śmiercią złożył za nas najwyższą i jedyną ofiarę.
A jednak dajemy się uwieść fałszywej pokorze. Czym ona jest? To różne formy albo zasługiwania na miłość albo zniechęcania się sobą, innymi, okolicznościami życia. To rezygnacja z wymagania od siebie pod pozorem, że tak będzie lepiej. Prowadzi to do życia po swojemu: rezygnujemy z wymagania od siebie, przestajemy dbać o gesty miłości, przestaje nas interesować autentyczne dobro duchowe nas samych i drugiego człowieka.
Przypomina mi się rozmowa z pewną parą narzeczonych. Gdy wysłuchałem ich argumentacji usprawiedliwiającej wspólne zamieszkanie przed ślubem, powiedziałem: „To wszystko, co mówicie brzmi tak bardzo smutno". Oni zdziwieni zapytali: „Jak to smutno?". „Ano smutno" - odparłem - „Bo wyście przestali od siebie wymagać". Kiedy przyszli do mnie następnego dnia po przemyśleniu naszej rozmowy, w której z mojej strony padały różne argumenty za tym, aby do dnia ślubu mieszkali oddzielnie, powiedzieli: „Przekonał nas ojciec. Chcemy zamieszkać oddzielnie, choć to będzie dla nas wielki trud". Gdy z ciekawości zapytałem, który z argumentów trafił do nich, odpowiedzieli: „To prawda, myśmy przestali od siebie nawzajem wymagać. Mieszkając razem złamaliśmy zasady, a to pociągnęło za sobą inne sytuacje, w których przestaliśmy się starać by być lepszymi ludźmi".
Często jesteśmy jak ci młodzi. Chcemy dobrze, ale chcemy dobrze po swojemu. Nie po Bożemu. I gdy tak się dzieje, stajemy się pobożnie zaślepieni. Nie widzimy własnych błędów, własnego egoizmu. Wtedy cały świat jest winny: księża, kościół, nie taka polityka rodzinna. Ale na liście... brakuje nas samych!
Co dziś proponuje nam Jezus? Abyśmy całkowicie oparli się na Nim: ukrzyżowanym, po ludzku słabym, głupim w oczach świata, przegrywającym z Piłatem, z faryzeuszami, trzymającym się nienowoczesnych zasad. Abyśmy oparli się na Jezusie, który chce w bukłaki naszego życia wlać nowe wino – dać nam siebie samego. Ale ma to sens tylko wtedy, gdy na Jego łaskę odpowiemy naszą żywą wiarą: „Panie Jezu, wierzę, że dla Ciebie nie ma sytuacji bez wyjścia! Że to, czego teraz doświadczam nie wymyka się Tobie, jest częścią Twojego Planu Miłości. Że możesz mnie wyprowadzić z mojego pogubienia, mojej ślepoty, mojej pychy, mojego uwikłania w taki czy inny grzech lub uzależnienie". To nasze „Wierzę!" to właśnie bukłak z nowego sukna, który pomieścić w sobie nowe wino – nowe życie przychodzące od Boga. Bóg nie może nas napełnić na siłę, potrzebuje naszego: „Wierzę!".
A może największą formą ascezy i wyrzeczenia jest dla nas wyrzec się własnego egoizmu? Tych tylko naszych jedynie słusznych rozwiązań?! Czy asceza, którą podejmuje prowadzi mnie do zjednoczenia z Bogiem i rezygnowania w sobie z tego wszystkiego, co sprzeciwia się Bogu?
Panie, Jezu wierzę Ci i ufam Tobie. Proszę zaradź memu niedowiarstwu i nawróć mnie ku sobie, abym całą swoją ufność złożył w Twojej bezinteresownej i bezwarunkowej miłości do mnie!