Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go. Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać (Oz 11,1.3-4.8c-9).
Jezus powiedział do swoich apostołów: Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy. A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was! Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu (Mt 10, 7-15).
* * *
Kluczem do zrozumienia dzisiejszych czytań i ich przesłania jest w moim odczuciu rzeczywistość bliskości, o której mówi Słowo Boże. Jeśli dobrze wsłuchamy się zarówno w pierwsze czytanie jak i w Ewangelię to zobaczymy, że właśnie bliskość Boga z człowiekiem stoi w ich centrum.
U Ozeasza widzimy obraz Boga, który podnosi do swego policzka niemowlę i schyla się nad nim, aby je nakarmić. To obraz Boga, który z ogromną czułością pochyla się nad każdym z nas. Tak właśnie Bóg zachowuje się wobec nas. Ponadto w nasze serca wpisał największe pragnienie: pragnienie bliskości z Nim, intymnego i czułego przebywania w Jego bliskości, w Jego ramionach. Bliskość Boga jest też zaakcentowana u Ozeasza w słowach: „pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać". Nie musimy się obawiać bliskości Boga, bo ona nie powoduje naszego unicestwienia, ale staje się źródłem nowego życia.
W Ewangelii słyszymy o zadaniu, które jest zlecone uczniom: mają głosić, że królestwo niebieskie jest już... bliskie. A więc nie jest daleko, gdzieś za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. Jest blisko na wyciągnięcie ręki. To znaczy – jest dostępne dla każdego z nas: dla ciebie i dla mnie. Jest tak blisko, jak blisko Ojciec może podnieść swe dziecko i przytulić je do policzka. Jest tak blisko jak ojciec, który nachyla się nad swym umiłowanym synem. Czy może być bliżej?
Dobrze, ale jak możemy doświadczyć tej bliskości? Ozeasz podpowiada nam, że bliskość Boga z człowiekiem jest inicjatywą Boga, wychodzi od Niego, jest pierwsza i jest Jego całkowicie darmowym darem. Dziecko może się na nie otworzyć. I to jest właśnie nasze zadanie. Czasem określamy je mianem: pozwolić Bogu dać się pokochać. Z perspektywy własnego życia i czasu mogę powiedzieć, że jest to najtrudniejsze wyzwanie.
Ewangelia podpowiada nam w jaki sposób możemy się na tę bliskość konkretnie otworzyć. Mówi, abyśmy nie zdobywali i nie brali – właśnie dwa zdania w Ewangelii tak się rozpoczynają: „Nie zdobywajcie..." oraz „Nie bierzcie..." Czyli nie wyciągajcie swej ręki po to, aby coś chwycić i przyciągnąć do siebie. Można inaczej.
Posłuchajcie proszę świadectwa pewnego kapłana, który opisuje swoją drogę do złożenia profesji zakonnej czyli ślubów zakonnych i związane z tym trudności:
„W 1987 roku przyszło trudne doświadczenie. Mniej więcej trzy miesiące przed planowanym terminem profesji wieczystej zostałem poinformowany przez przełożonych, że nie zostałem dopuszczony do złożenia zakonnych ślubów wieczystych, a decyzja o ewentualnym dopuszczeniu będzie podejmowana dopiero za rok. Oczywiście, podano mi wtedy jakieś powody tej decyzji, ale brzmiały one dla mnie bardzo enigmatycznie i były mało przekonujące. Wydawało mi się wtedy, że moje życie stanęło na zakręcie, a niezliczona ilość pojawiających się pytań nie pozwalała racjonalnie myśleć: Jeśli i za rok nie zostanę dopuszczony, to jak rozpocząć nowe życie w wieku dwudziestu siedmiu lat bez żadnego wyuczonego zawodu? Czy nie lepiej zacząć od razu, zyskując rok?
W przekonaniu że jeśli moje powołanie jest prawdziwe, to żadne ludzkie siły nie staną mu na przeszkodzie, postanowiłem zaryzykować i poczekać na dopuszczenie do ślubów zakonnych jeszcze jeden rok. Zrozumiałem wtedy, że można skończyć studia seminaryjne, otrzymać wszystkie konieczne zaliczenia i zdać wymagane egzaminy, a równocześnie profesji zakonnej i kapłaństwa nie otrzymać. Bo kapłaństwo nie jest czymś, co można wziąć, wypracować, zdobyć. Kapłaństwo można jedynie przyjąć jako dar - ta prawda stała się moim wręcz namacalnym doświadczeniem" (Świadectwo ks. Wojciecha Zagrodzkiego CSsR pochodzi z książki: Sztuka bycia księdzem, Wydawnictwo WAM, s. 676-677).
Na miłość można się tylko otworzyć. Nie można jej sobie wziąć. Gestem miłości jest otwarta i czekająca w pokorze dłoń. Gestem miłości nie jest dłoń, która sama sobie bierze to, co chce. Gdy tak się dzieje nie potrzeba do tego drugiego człowieka, nie trzeba relacji. Wtedy mamy do czynienia z samowystarczalnością. Gestem miłości jest otwarta i oczekująca daru dłoń. Dłoń, na której Bóg złoży to, co dla nas dobre. To droga do bliskości z Nim. On potrzebuje tylko jednego: naszego pełnego zaufania gestu wyciągniętej ku Niemu dłoni. On wie, co jest nam potrzebne i co ma nam ofiarować. Potrzebuje tylko naszej otwartej dłoni zwróconej do Niego.
Prośmy, aby tak właśnie działo się w naszym życiu. Prośmy za siebie nawzajem o łaskę dziecięcej ufności, abyśmy umieli cierpliwie i z ufnością wyciągać nasze puste dłonie w stronę Boga z nadzieją na dar, który On sam dla nas przygotował. Amen.