(...) przywoławszy Apostołów kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia /Jezusa/. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie (Dz 5,34-42)
Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili? A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. Odpowiedział Mu Filip: Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać. Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu? Jezus zatem rzekł: Każcie ludziom usiąść! A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali więc, i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę (J 6,1-15).
* * *
Co łączy dzisiejsze czytania? W Ewangelii widzimy Apostołów, którzy zostają poddani próbie – Jezus pyta ich, co trzeba uczynić wobec pięciotysięcznego, głodnego i zmęczonego tłumu ludzi. Nie umieją znaleźć rozwiązania. Są bezradni. Jedynie Andrzej wskazuje na małego chłopca i to, co ma przy sobie. Jednak nawet on nie wierzy, że to coś może zmienić: „lecz cóż to jest dla tak wielu?"
W pierwszym czytaniu widzimy tych samych Apostołów. A jednak nie są to ci sami ludzie! Oni są inni! Stali się chlebem! Chlebem dla świata! Chlebem, który został wzięty przez Jezusa w dłonie. Bo zostali najpierw wybrani spośród innych, by towarzyszyć Jezusowi. Stali się chlebem, który został pobłogosławiony – umocniony nauczaniem Jezus. Chlebem, który został połamany – doświadczyli swej niewierności i odstępstwa od Jezusa w chwili Jego męki i śmierci. Doświadczyli własnego grzechu. I chlebem, który został rozdany. I to właśnie opisują dzisiejsze czytania. Ukazują drogę jaką Apostołowie przeszli od przestraszonych i zagubionych towarzyszy Jezusa po świadków Jego zmartwychwstania, którzy cieszą się, „że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa".
Jak doszło do tego, że ci przestraszeni i zagubieni Apostołowie stali się chlebem dla świata? Zobacz w jaki sposób powstaje chleb: najpierw zbiera się kłosy, które się młóci – dosłownie bije. Potem ziarna zostają poddane przemianie: zostają zmiażdżone – starte na mąkę. A potem jakby tego było mało zostają wypalone w piecu. Bicie, miażdżenie i wypalanie, które zabija ziarna i tworzy z nich coś zupełnie nowego: chleb, pokarm dla ludzi – to, co daje nowe życie.
Przypominają się w tym miejscu słowa Syracha:
Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenie!
Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.
Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia.
Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj! (Syr 2, 1-6).
Ale pewnie powiesz: apostołowie tak mogli, ale ja to zupełnie co innego! Przecież ja tak nie umiem! Nie wiem czy umiesz. Wiem, że dziś Jezus zaprosił cię na tę Eucharystię, którą teraz celebrujemy. I że tak jak przemienił kiedyś swoich Apostołów tak samo bierze cię dziś w swoje ręce, błogosławi, łamie i rozdaje. Tak jak kapłan za chwilę uczyni to z Hostią! Już dziś Bóg wierzy, że jest możliwa Twoja przemiana.
On w to wierzy. Wierzy w ciebie! A ty? Czy wierzysz, że ta przemiana może się naprawdę dokonać w tobie?