Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi". Mówił im także: "Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy" (Mk 8, 34 – 9, 1).
* * *
Bóg i świat. Przyjaźń z Bogiem, a przyjaźń ze światem. Zobaczmy do jakiej przyjaźni zaprasza nas Bóg...
No właśnie zaprasza! Nie nakazuje, nie zmusza: Jeśli ktoś chce pójść za Mną… Przyjaźń z Bogiem, dobro nigdy nie musi się odwoływać do przymusu, do przemocy, do szantażu czy manipulacji. Bóg nie musi tego robić. Dobro, które oferuje Tobie i mnie ma taką moc i siłę, że samo wystarcza. Nie potrzebuje kompromisu ze złem, sposobów na mnie, podchodzenia mnie. Bóg jest szczery i otwarty. Mówi wprost. Mówi zarówno o swej opatrzności nade mną, jak i o cenie, którą trzeba zapłacić za pójście za Nim.
Przyjaźń z Jezusem, to wybranie stylu życia, którym żył nasz Pan: niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Co to znaczy zaprzeć się siebie? Czy to znaczy przekreślić siebie? Nie. To znaczy uświadomić sobie, że w każdym z nas jest rozbieżność, rozdwojenie: przychodzi nam łatwo pragnąć dobra, ale wykonać je i być mu wiernym już nie. Jest we mnie ktoś święty i ktoś, kto przypomina świnię. Zaprzeć się siebie to najpierw uświadomić sobie tę prawdę, że ulegam podszeptom złego, że upadam, że zamykam się albo że wybieram ciemności. Lista grzechów jest długa. Ale to też znaczy wziąć za to odpowiedzialność. W jakim sensie? Nie mówić: skoro taki jestem to już ze mnie nic nie będzie. To uznać odpowiedzialność za popełnione zło i przestać ulegać pokusie, że nic nie da się zmienić. Miłość polega na ciągłym powstawaniu z upadków…
Przyjaźń z Jezusem prowadzi ostatecznie do odzyskania swej duszy. Także do śmiałego świadczenia o Jezusie: przestaję się Go wstydzić, bo wiem, ile dla mnie uczynił. Dał siebie całego: swoje życie, swoje zdrowie, swoje serce. Jest po mojej stronie i nie wycofał się z tego całkowitego daru dla mnie, abym mógł żyć nawet wtedy, gdy grożono Mu śmiercią. Pozostał mi wierny. I na tę wierność z mojej strony bardzo liczy. Gdy jednak upadam, nie odwraca się, ale cierpliwie podnosi, otrzepuje i zachęca by zacząć od nowa...