Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie". Dalej mówił do nich: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą" (Łk 11, 1-13).
* * *
Dzisiejsze pierwsze czytanie (Rdz 18, 20-32) ukazuje Abrahama w rozmowie z Bogiem. Jest to obraz targowania się Patriarchy z Bogiem: "Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają?". Abrahamowi udaje się dobić targu z Bogiem: z 50 sprawiedliwych schodzi do 10. Bóg obiecuje nie zniszczyć miasta jeśli znajdzie się w nim 10 sprawiedliwych. Zapewne nie raz nasza "modlitwa" wygląda tak, jak targ Abrahama z Bogiem: jeśli zrobię to czy tamto, jeśli ofiaruję Ci Boże taką sumę pieniędzy, takie wyrzeczenie, taką modlitwę to czy spełnisz moje życzenie? Czy taka rozmowa z Bogiem jest modlitwą? Nie, nie jest nią! A co nią jest?
Jezus w dzisiejszej Ewangelii odpowiada na pragnienie uczniów: "Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów". To ciekawe - czy Jezus pozostawiłby swoim uczniom jakąś formułę modlitwy, gdyby oni sami o to nie poprosili? Dla uczniów modlitwa to jakiś tekst, który trzeba wypowiedzieć. Dla Jezusa modlitwa to... relacja. Skoro uczniowie jeszcze tego do tej pory nie pojęli, to Jezus postanawia im pozostawić formułę wierząc, że ona pewnego dnia doprowadzi ich do... relacji. A jak jest z Tobą? Czy tak, jak uczniowie potrzebujesz zawsze tekstu, formuły żeby móc się modlić? Wspólnota Kościoła szukając pogłębionej modlitwy, autentycznego spotkania z Jezusem zaczęła praktykować modlitwę serca zwaną również modlitwą Jezusową. Polega ona na wypowiadaniu słów: "Panie, Jezu Chryste, Synu Boga żywego zmiłuj się nade mną grzesznikiem". Można również wybrać dowolne słowo np. pokój, miłość itd. Coś co jest pewnym punktem podparcia, za którym kryje się rzeczywistość spotkania z Bogiem. Za powtarzaniem tych słów w rytmie oddechu, rytmie serca kryje się głębokie przekonanie, że modlitwa to nie tylko szczera rozmowa z Bogiem, ale przede wszystkim pewna tajemnica. Wierzymy, praktykując modlitwę Jezusową, że Bóg staje się obecny i działa w naszym sercu nawet wtedy, gdy tego nie odczuwamy. Gdy nie ma pocieszenia, czegoś odczuwalnego. Nie musimy tego czuć. Wystarczy, że w to wierzymy. Pozostaje nam czysta wiara. Pozostaje relacja, która oczyszcza nasze wnętrze, a jednocześnie przemienia nasze życie. Wybieramy to, w co wierzymy, nie to, co czujemy. To trudna droga wiary w przeciwieństwie do świata, który namawia, aby wybierać wyłącznie to, co się czuje.
Jezus zaprasza nas do praktyki modlitwy jako relacji. Podkreśla to dzisiejsza Ewangelia, w której Mistrz na zakończenie mówi: "Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą". Tym samym stawia na pierwszym miejscu relację z Bogiem, która jest możliwa dzięki Duchowi Świętemu. Jest ona ważniejsza od spełnienia się tego, o co prosimy. To wysoko postawiona poprzeczka. W Liście do Rzymian słyszymy tę samą myśl: "Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami" (Rz 8, 26). Na modlitwie nie liczy się więc tylko to, co my robimy. Liczy się przede wszystkim to, co Bóg czyni w nas. Trudno nam w to uwierzyć, gdy chcemy zachować kontrolę nad swoim życiem. Prawdziwa modlitwa będzie więc prowadzić nas do coraz większego powierzenia swojego życia Bogu, aż po bezgraniczne powierzenie się Jemu, nawet jeśli po ludzku może to oznaczać kłopoty.
Prośmy o głęboką wiarę, że "kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa". Prośmy, byśmy umieli na modlitwie tracić swoje życie, które koncentruje się na kontroli na rzecz życia, w którym będziemy coraz bardziej ufać Bogu, ufać Jego prowadzeniu, choć wcale nie musimy tego rozumieć.