Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest. A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał. Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła (J 7, 1-2.10.25-30).
* * *
Żydzi nie uznają boskiego pochodzenia Jezusa. Zaprzeczają mu. W konsekwencji skażą Jezusa na śmierć. Dokładnie to samo możemy powiedzieć o nas - ludziach XX i XXI wieku. Szacuje się, że w XX wieku we wszystkich konfliktach zbrojnych, które toczyły się na świecie zabito ok. 150 mln ludzi! Szacuje się także, że z powodu przynależności do Chrystusa w XX wieku zamordowano ok. 45 mln chrześcijan (zob. tu). Dlaczego? Bo człowiek odbiera człowiekowi boskie pochodzenie! A przecież ty i ja, każdy z nas jest Boży! Mamy boskie pochodzenie. Od Boga wyszliśmy i do Boga zmierzamy. Ilekroć o tym zapominamy, tylekroć przekraczamy granice sprawiedliwości, godności czy po prostu zwykłej ludzkiej przyzwoitości. I to nic, że obecnie nie toczy się u nas żadna wojna. A może jednak się toczy? Tak, toczy się w Twoim i moim sercu. O to jak spojrzysz na tego, którego nie lubisz, który być może wyrządził Ci jakąś krzywdę, czy potraktował niesprawiedliwie. Możesz zabić go w swoim sercu, albo go ocalić. Jezus powie na krzyżu w obliczu ogromnego cierpienia, którego doświadcza: "Ojcze, nie poczytuj im tego, bo nie wiedzą, co czynią". Nie mogę być uczniem Jezusa bez przebaczenia. Nie mogę być uczniem Jezusa bez świadomości swego boskiego pochodzenia i swej boskiej godności. Bo wtedy będę ulegał złemu myśleniu o sobie: jestem do niczego, nic nie umiem, nic nie potrafię. A jeśli tak właśnie w głębi swego serca będę myślał o sobie, to tak samo będę myślał o innych i bardzo łatwo przyjdzie mi ich krzywdzić.
Jezu, udziel mi laski przyjęcia na nowo świadomości swej wielkiej godności, przynależności do Boskiego Rodu, do rodziny Trójcy Świętej, do rodziny grzesznej i świętej Wspólnoty Kościoła. Pomóż mi zmieniać myślenie o sobie tak, bym przede wszystkim czuł się Twoim ukochanym synem, Twoją ukochaną córką. Bo to właśnie stanowi centrum mego życia, mój fundament. I jest zarazem największym darem, którym mogę dzielić się z tymi, którzy jeszcze nie odkryli swej prawdziwej tożsamości.