moc-boza

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (zob. całość: J 1,1-18)

* * *

Coraz częściej słyszymy lub widzimy na własne oczy wycofywanie się ludzi z życia. Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest choćby życie bez ślubu. Młodzi ludzie dziś niechętnie wybierają małżeństwo, wolą wolne związki. Ba, często małżeństwo kojarzy im się z najgorszą opcją na wspólne życie.
Jakiś czas temu słuchałem reportażu radiowego, w którym mówiono o ludziach wkraczających w dorosły wiek w Finlandii. Problem polega na tym, że nie chcą podejmować studiów. Dlatego rząd motywuje ich do nauki wypłacając specjalne stypendium. Płaci za samą tylko decyzję o podjęciu studiów.
U nas w Polsce coraz więcej młodych rezygnuje z podchodzenia do egzaminu dojrzałości czyli matury.
Jeszcze inny przykład: coraz częściej słyszy się o dziwnych relacjach. Do codziennego języka zaczynają wchodzić sformułowania: dziewczyna dziadka, chłopak babci…

Nie mówię o tym, aby kogoś potępiać. Wydaje się jednak, że coraz częściej mamy do czynienia z procesem polegającym na coraz większym wycofywaniu się z życia na zasadzie rezygnowania z zaangażowania się w nie. Coraz częściej chcemy coś z siebie zrzucić: a konkretnie jakąś formę wysiłku: czy to będzie wysiłek narzeczeństwa i podjęcie czystości, czy to będzie wysiłek uczenia się bycia ze współmałżonkiem, który nie spełnia moich oczekiwań, czy to będzie wysiłek podjęcia trudów studiów, czy to będzie wysiłek nauki i przystąpienia do matury, czy to będzie wysiłek uporządkowania swoich relacji z innymi i nie zgadzania się na związki nastawione na wygodę.

Wygląda na to, że chcielibyśmy z życia wyrugować… krzyż. Jeśli z uwagą śpiewamy kolędy, to nie sposób nie zauważyć słów, które przypominają, że Syn Boży zrezygnował ze swojej wygody i przyszedł na ziemię, aby całkowicie zaangażować się w trud ratowania ciebie i mnie:

„Bóg porzucił szczęście swoje, wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje” (Bóg się rodzi)

Taki Pan chwały wielkiej uniżył się wysoki, pałacu wysokiego żadnego nie miał zbudowanego Pan wszego stworzenia (Anioł Pasterzom mówił)

Hej, co się więc takiego, takiego Tobie, Panie stało, Ześ się na ten kiepski świat, kiepski świat przychodzić zachciało (Oj maluśki, maluśki)

Panie Jezu, co się Tobie stało, że Ci się na ziemię przyjść zachciało?

Odpowiedź jest jedna, przynosi ją dzisiejsza Ewangelia. Bóg widzi naszą nędzę wynikającą z próby życia po swojemu, tak, jakbyśmy byli sierotami, jak byśmy nie mieli Ojca w niebie. Aby zmienić to nasze błędne myślenie Ojciec posyła swego Syna – Odwieczne Słowo: Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. Jeśli uwierzysz, że Bóg Cię kocha, a dowodem na to są narodziny Jezusa – ukochanego Syna Bożego, wtedy Twoje życie napełni się mocą – Bożym działaniem, którego nie można sobie wziąć, zdobyć, ale które można przyjąć jako dar, prezent. Czyż prezenty, które sobie dajemy nie mają na celu skupić naszej uwagi na ten największy prezent, jakim każdy z nas został obdarowany: Sam Jezus Chrystus? To nic magicznego, to moc Boża. A moc to praca w czasie. Praca, którą Bóg pragnie w Tobie wykonać jeśli mu na to pozwolisz. Jest to możliwe jeśli nie przestraszysz się trudów związanych z powołaniem, wiekiem, pracą, codziennymi wyzwaniami, ale zawierzysz, że Boża moc przez wszystko Cię przeprowadzi i doprowadzi bezpiecznie do życia wiecznego.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi.

 

Coraz częściej słyszymy lub widzimy na własne oczy wycofywanie się ludzi z życia. Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest choćby życie bez ślubu. Młodzi ludzie dziś niechętnie wybierają małżeństwo, wolą wolne związki. Ba, często małżeństwo kojarzy im się z najgorszą opcją na wspólne życie.

Jakiś czas temu słuchałem reportażu radiowego, w którym mówiono o ludziach wkraczających w dorosły wiek w Finlandii. Problem polega na tym, że nie chcą podejmować studiów. Dlatego rząd motywuje ich do nauki wypłacając specjalne stypendium. Płaci za samą tylko decyzję o podjęciu studiów.

U nas w Polsce coraz więcej młodych rezygnuje z podchodzenia do egzaminu dojrzałości czyli matury.

Jeszcze inny przykład: coraz częściej słyszy się o dziwnych relacjach. Do codziennego języka zaczynają wchodzić sformułowania: dziewczyna dziadka, chłopak babci…

 

Nie mówię o tym, aby kogoś krytykować. Wydaje się jednak, że coraz częściej mamy do czynienia z procesem polegającym na coraz większym wycofywaniu się z życia na zasadzie rezygnowania z zaangażowania się w nie. Coraz częściej chcemy coś z siebie zrzucić: a konkretnie jakąś formę wysiłku: czy to będzie wysiłek narzeczeństwa i podjęcie czystości, czy to będzie wysiłek uczenia się bycia ze współmałżonkiem, który nie spełnia moich oczekiwań, czy to będzie wysiłek podjęcia trudów studiów, czy to będzie wysiłek nauki i przystąpienia do matury, czy to będzie wysiłek uporządkowania swoich relacji z innymi i nie zgadzania się na związki nastawione na wygodę.

 

Wygląda na to, że chcielibyśmy z życia wyrugować… krzyż. Jeśli z uwagą śpiewamy kolędy, to nie sposób nie zauważyć słów, które przypominają, że Syn Boży zrezygnował ze swojej wygody i przyszedł na ziemię, aby całkowicie zaangażować się w trud ratowania ciebie i mnie:

 

Bóg porzucił szczęście swoje, wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje” (Bóg się rodzi)

 

Taki Pan chwały wielkiej uniżył się wysoki, pałacu wysokiego żadnego nie miał zbudowanego Pan wszego stworzenia (Anioł Pasterzom mówił)

 

Hej, co się więc takiego, takiego Tobie, Panie stało, Ześ się na ten kiepski świat, kiepski świat przychodzić zachciało (Oj maluśki, maluśki)

 

Panie Jezu, co się Tobie stało, że Ci się na ziemię przyjść zachciało?

 

Odpowiedź jest jedna, przynosi ją dzisiejsza Ewangelia. Bóg widzi naszą nędzę wynikającą z próby życia po swojemu, tak, jakbyśmy byli sierotami, jak byśmy nie mieli Ojca w niebie. Aby zmienić to nasze błędne myślenie Ojciec posyła swego Syna – Odwieczne Słowo: Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. Jeśli uwierzysz, że Bóg Cię kocha, a dowodem na to są narodziny Jezusa – ukochanego Syna Bożego, wtedy Twoje życie napełni się mocą – Bożym działaniem, którego nie można sobie wziąć, zdobyć, ale które można przyjąć jako dar, prezent. Czyż prezenty, które sobie dajemy nie mają na celu skupić naszej uwagi na ten największy prezent, jakim każdy z nas został obdarowany: Sam Jezus Chrystus? To nic magicznego, to moc Boża. A moc to praca w czasie. Praca, którą Bóg pragnie w Tobie wykonać jeśli mu na to pozwolisz. Jest to możliwe jeśli nie przestraszysz się trudów związanych z powołaniem, wiekiem, pracą, codziennymi wyzwaniami, ale zawierzysz, że Boża moc przez wszystko Cię przeprowadzi i doprowadzi bezpiecznie do życia wiecznego. Amen.

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem