Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: Nie, lecz ma otrzymać imię Jan. Odrzekli jej: Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: Jan będzie mu na imię. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim (Łk 1,57-66).
* * *
Dzisiaj widzimy jak wypełnia się Boże działanie w Elżbiecie. Z powodu cudownej ingerencji Boga poczęła w swym łonie Jana Chrzciciel. Teraz dziecię jest radością jej i jej bliskich. Elżbieta komentuje to słowami: "Tak uczynił mi Pan - mówiła - wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi".
Żyjemy w czasach nieustannego osądzania. Zwróćmy uwagę, że Elżbieta mówi wyraźnie o hańbie w oczach ludzi. Nie w oczach Boga. A jednak często ludzkie osądy uznajemy za Boże. Bóg nikogo nie przekreśla, na nikogo nie nakłada hańby. Robimy to tylko my - ludzie.
Może warto dziś spytać się samego siebie, czy przypadkiem nie niosę na sobie ciężaru hańby, chorego poczucia winy, nakazu bycia kimś innym lub spełniania czyichś zachcianek. Bóg przychodzi, aby zdjąć ze mnie hańbę, którą nałożyli na mnie inni lub ja sam. Przychodzi, aby uczynić mnie wolnym, a tym samym nauczyć mnie naprawdę żyć. Także w wolności od opinii innych.