I wyruszyli Izraelici z Ramses ku Sukkot w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych, prócz dzieci. Także wielkie mnóstwo cudzoziemców wyruszyło z nimi, nadto owce i woły, i olbrzymi dobytek. Z ciasta, które wynieśli z Egiptu, wypiekli niekwaszone placki, ponieważ się nie zakwasiło. Wypędzeni z Egiptu bez najmniejszej zwłoki, nie zdołali przygotować nawet zapasów na drogę. A czas pobytu Izraelitów w Egipcie trwał czterysta trzydzieści lat. I oto tego samego dnia, po upływie czterystu trzydziestu lat, wyszły wszystkie zastępy Pana z ziemi egipskiej. Tej nocy czuwał Pan nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego noc ta winna być czuwaniem na cześć Pana dla wszystkich Izraelitów po wszystkie pokolenia (Wj 12,37-42).
* * *
Wszystkim nam grozi skostnienie i pozostanie w tym samym miejscu, gdzie byliśmy przed rokiem czy kilka lat wcześniej. Udzielając daru życia Bóg zaprosił nas do wędrówki. A w podróży jak to w podróży okazuje się, że aby móc ją odbyć trzeba nieustannego wysiłku. Najtrudniejszy jest ten pierwszy krok - to decyzja by ruszyć w podróż życia. Potem konsekwentnie podejmowane kolejne wybory: kroki czynione każdego dnia w podróży do celu. Bóg nie daje nam żadnych zapewnień, że wszystko będzie OK, że wszystko będzie dobrze po drodze. Czasem będzie, a czasem nie. Owszem w objawieniach, które usłyszy Juliana z Norwich od Jezusa powraca jak refren: "Wszystko będzie dobrze!". Tak, wszystko na pewno zakończy się dobrze, ale po drodze nie zawsze tak musi być. Jednak na końcu... wszystko będzie dobrze! Jedynym zapewnieniem, którego udziela nam Bóg to zapewnienie o Jego obecności, o Jego czuwaniu, o Jego nieustannym byciu z nami. Jego obecność nie zastąpi naszego trudu i wysiłku podróży. Nie ustrzeże nas przed upadkami i błędami. Jednak jest coś o wiele gorszego niż błądzenie. To pokusa, by w takiej sytuacji po prostu nie wyruszyć w podróż. Często jesteśmy kuszeni, żeby głównie oglądać filmy podróżnicze, zdjęcia przyjaciół z podróży, słuchać opowieści o ciekawych przygodach albo czytać porywające relacje z wypraw. Nie ma w tym nic złego o ile sami nie poprzestajemy na tym i odważnie ruszamy każdego dnia w pielgrzymkę swojego życia.
Izraelici podjęli trud pielgrzymki. Dlatego weszli do Ziemii Obiecanej. Jedna z pokus, którymi próbuje atakować nas zły duch to pokusa pozostania na miejscu. Pokusa nie podjęcia życia. Pokusa lęku przed życiem. Ileż to razy słyszymy w głowie: "Nie dasz rady, nie poradzisz sobie!". Głos jest natrętny i wyraźny, ale przede wszystkim napawa smutkiem. To prawda: Izraelici nie mieli łatwego życia na pustyni w drodze do Ziemi Obiecanej, ale przeszli tę drogę i dotarli do celu. To nie było niemożliwe do wykonania! Zły duch wyolbrzymiając przeszkody, które nas czekają sprawia, że stajemy się smutni. Odbiera nam radość. Izraelici musieli walczyć na pustyni o to, by nie ustać w drodze. I to dzięki walce i zmaganiom poznali smak radości.
Obraz ich wyjścia z Egiptu jest symbolem naszego życia: wyruszenia do walki o lepsze życie, o życie w wolności a nie w zniewoleniu. Na początku drogi zabierają ze sobą niekwaszone placki. Chrystus podzieli się ze swymi uczniami w Wieczerniku niekwaszonym chlebem. Ten sam chleb otrzymujemy od Niego w czasie Eucharystii jako pokarm na drogę życia. Przyjmując go w czasie Komunii Św. otrzymujemy zapewnienie z Jego strony: "Idź, niczego Ci nie brakuje by pielgrzymować przez życie do Twojej Ziemii Obiecanej. Nie lękaj się! Ja jestem z Tobą! Zaufaj Mi, a ty... RUSZAJ!"