Jezus powiedział do Nikodema: Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3,13-17).
* * *
Pierwsze czytanie ukazuje co stało się z Izraelitami na pustyni w drodze do Ziemi Obiecanej: „W owych dniach podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi". Św. Paweł w Hymnie o Miłości jako pierwszą cechę miłości wymienia cierpliwość. Być cierpliwym to pozwolić Bogu działać w swoim życiu. Zgadzać się na to, co przychodzi z ręki Boga i na to, że przychodzi w swoim czasie. A nawet więcej niż się zgadzać: podjąć współpracę z Bogiem w realizacji Jego planów w naszym życiu. Tak, jak On tego chce i w czasie, w którym chce.
Ale, co konkretnie to oznacza w naszym życiu? Lud mówił przeciw Bogu – wyrażał swoją niezgodę na Boży plan działania. Izraelici byli umęczeni drogą – rozgrzany piach, który codziennie palił ich stopy; kamienie, które ich raniły; mocno ograniczone menu, choć na pewno nie pozbawione wody bo inaczej by nie przeżyli. Zapragnęli czegoś więcej, czegoś lepszego. Brzmi znajomo? Tak, bardzo znajomo!
Obraz Izraelitów na pustyni to obraz naszego życia. Bo i my potrafimy się niecierpliwić – i choć modlimy się: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj", to często szukamy ciasta i smakołyków. Odczuwamy zmęczenie trudami codziennej wędrówki: pracy, obowiązków, modlitwy do Boga, który wydaje się milczeć. I wtedy wyszukujemy sobie różne bożki, które dają natychmiastową gratyfikację lepszego samopoczucia poprzez rozrywkę, wrażenia, mnożenie przyjemności kulinarnych, zakupowych, społecznych. Wszystkie one pomagają nam stać się kimś, a tym samym przestać być sobą.
Co robić? Odpowiedzią Boga jest posłanie do nas Jezusa Chrystusa, który: „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi" oraz „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej". Jezus zrezygnował z boskiej formy egzystencji. Wybrał tę ludzką: zwykłą. Normalną do tego stopnia, że został „w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka".
W tych rekolekcjach Bóg zaprasza Cię do spotkania ze zwykłym Jezusem, który w pełni stał się człowiekiem. Przez trzydzieści lat żył jak każdy inny Żyd: uczył się podstawowych czynności ludzkich: jedzenia, higieny osobistej, modlitwy, relacji z bliskimi i przyjaciółmi, uważnego patrzenia na świat. Bez pośpiechu, dając sobie czas na potrzebne dojrzewanie i rozwój. A na koniec, został niesprawiedliwie skazany, umęczony i zabity. Ale będąc wiernym woli Ojca odzyskał życie.
Popatrz teraz na swoje życie: za czym pędzisz, dokąd gonisz? Co musisz koniecznie mieć? Bez czego, wydaje Ci się, że nie możesz żyć? Spróbuj odważnie zamilknąć pośród targowiska swoich potrzeb, popędów i ambicji. Spróbuj usłyszeć pytanie Boga: „Czy ja Ci nie wystarczę?". Im bardziej tracimy z oczu Boga, tym bardziej stajemy się niecierpliwi, rozdrażnieni jak Izraelici na pustyni. Rozwiązaniem jest rezygnacja z nieustannego krążenia wokół własnych potrzeb i zwrócenie się do Boga: wpatrywanie się w Niego. W zwykłego Jezusa: ubogiego, prostego, ufającego Ojcu i cierpliwie podążającego swoją drogą. Wpatruj się w Jezusa, bądź z Nim, rozmawiaj z Nim. Pytaj się Go, co masz robić, jak żyć, a znajdziesz prawdziwy pokarm dla swej duszy, pokarm na wędrówkę do Nieba – naszej prawdziwej ojczyzny.
--
Photo courtesy of Bread for the World