(1 J 2,3-11)
Po tym zaś poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował. Umiłowani, nie piszę do was o nowym przykazaniu, ale o przykazaniu istniejącym od dawna, które mieliście od samego początku; tym dawnym przykazaniem jest nauka, którąście słyszeli. A jednak piszę wam o nowym przykazaniu, które prawdziwe jest w Nim i w was, ponieważ ciemności ustępują, a świeci już prawdziwa światłość. Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.
* * *
Kazanie na zakończenie skupienia z Henri Nouwenem – 29.12.2006
Po tym zaś poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.
Co znaczy zachować naukę Jezusa? Zachować naukę Jezusa to znaczy trwać w miłości: wytrwajcie w miłości mojej. Przyjmij miłość Boga do siebie takim jakim jesteś. Uwierz, że Bóg może Cię kochać i faktycznie Cię kocha takim jakim jesteś – ta wiara jest jedynym rodzajem wiary, która jest w stanie Cię przemienić. Ta wiara otworzyła drogę do nieba Dobremu Łotrowi – pierwszemu świętemu w dziejach Kościoła! Wybacz Bogu, że stworzył Cię takim niedoskonałym i podziękuj Mu za dar wolności!
Zostaw na boku chęć bycia nieskazitelnym, zrezygnuj z bycia doskonałym, niezawodnym, bezgrzesznym. Otwórz się na miłość Boga i pozwól jej działać w sobie! Jeśli ją przyjmiesz to ona Cię poprowadzi i nauczy zachowywać przykazania w duchu miłości, a nie w duchu rygoryzmu, poprawności czy też doskonałości.
Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował.
Postępować jak Jezus. Dbaj o swoją relację z Ojcem. Ucz się od Jezusa jak ją zachowywać. A więc na pierwszym miejscu praktykuj modlitwę. Postaw ją na pierwszym miejscu i zdetronizuj swoje dotychczasowe wartości, które zajmowały pierwsze miejsce w Twoim życiu i daj to miejsce modlitwie:
Jedynym rozwiązaniem będzie tu plan modlitw, którego nigdy nie zmienisz bez zasięgnięcia rady twojego duchowego kierownika. Ustal rozsądną porę, a gdy to zrobisz, trzymaj się jej za wszelką cenę. Uczyń z modlitwy swoje najważniejsze zadanie. Niech każdy wokół ciebie wie, że jest to jedyna rzecz, której nigdy nie zmienisz, i módl się zawsze o tej samej porze. Ustal dokładne godziny i trzymaj się ich. Wyjdź od znajomych, kiedy zbliża się ta pora. Po prostu niech wtedy będzie dla ciebie niemożliwa jakakolwiek praca, nawet gdyby wydawała ci się pilna, ważna i decydująca. Kiedy będziesz wierny temu postanowieniu, powoli się przekonasz, że nie ma sensu myśleć o wielu problemach, ponieważ i tak nie można ich rozstrzygnąć w tym czasie. I wtedy powiesz sobie w czasie tych wolnych godzin: Ponieważ nie mam teraz nic do roboty, mogę się modlić. I tak modlitwa stanie się równie ważna jak jedzenie i spanie; wolny czas, przeznaczony na to stanie się czasem uwalniającym, do którego przywiążesz się w dobrym sensie tego słowa (H. Nouwen).
Jesteś zaproszony przez Boga, abyś był mistykiem, a więc człowiekiem nieustannie otwartym na relację z Bogiem – zawsze i wszędzie. Ojcowie Kościoła mówili: albo ktoś się modli zawsze, albo nigdy się nie modli. Przypominamy sobie wezwanie Jezusa do nieustannej modlitwy: nie chodzi w nim o ciągłe wypowiadanie słów, ale chodzi o postawę, o relację do Boga. Bo modlitwa jest postawą otwarcia się na relację z Bogiem i wejścia w nią. Jeśli regularnie, w przedłużony sposób będziesz się modlił codziennie to zobaczysz jak zacznie się zmieniać Twoje nastawienie do Boga, do siebie, do innych. Odkryjesz, że Bóg sam walczy o Ciebie i za Ciebie. To jest moje osobiste doświadczenie. Moje życie się zmieniło i nadal się zmienia.
Wiedz, że bez modlitwy nic się nie zmieni w Twoim życiu! Chrześcijanin trzeciego tysiąclecia albo będzie mistykiem, albo go wogóle nie będzie (K. Rahner SJ).
Narzekamy na Kościół na księży. Ale przecież ten Kościół jest taki, jacy my jesteśmy. Księża są tacy, jacy są wierni. Chrystus potrzebuje dziś mężczyzn i kobiet, którzy całymi sobą będą odczuwać miłość Boga i będą dawać świadectwo o niej:
Nie wystarczy, jeśli w przyszłości kapłani i osoby niosące posługę będą szanować moralność, prezentować wysoki poziom wyszkolenia i przejawiać chęć niesienia pomocy innym; nie wystarczy, jeśli ludzie ci będą potrafili twórczo odpowiadać na palące problemy swojego czasu. Wszystko to jest bardzo cenne i ważne, ale nie to jest sercem chrześcijańskiego przywództwa. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy przyszli przywódcy prawdziwie będą ludźmi Bożymi, czy będzie ich przenikało żarliwe pragnienie przebywania w Bożej obecności, wsłuchiwania się w Boży głos, wpatrywania się w Boże piękno, dotknięcia wcielonego Słowa Bożego, zasmakowania w pełni nieskończonej Bożej dobroci (H. Nouwen)
Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości nie może się potknąć.
Niektórzy mówią: kto się modli naprawdę nie jest zdolny grzeszyć. Sprawdzianem modlitwy jest miłość bliźniego. Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Prawdziwa modlitwa prowadzi do miłości, która wyraża się w czynach, prowadzi do przemiany życia, do dawania siebie innym w radości i pokoju, a nie w przymusie i obowiązku. Doświadczył tego H. Nouwen decydując się ostatecznie na zmianę swego życia. Mogło się to dokonać dlatego, że był szczery przed sobą i przed Bogiem. Że umiał postawić sobie trudne pytania i dać na nie rzetelną, autentyczną odpowiedź:
Gdy skończyłem pięćdziesiąt lat i zacząłem zdawać sobie sprawę z nieprawdopodobieństwa faktu, że podwoję ten wiek, stanąłem wobec prostego pytania: „Czy to, że stałem się starszy, zbliżyło mnie do Jezusa?”. Po dwudziestu pięciu latach kapłaństwa dostrzegłem, że źle się modlę, że jestem w pewnym sensie odizolowany od innych ludzi i że zajmuję się przede wszystkim różnymi pilnymi sprawami. Wszyscy mówili, że idzie mi bardzo dobrze, ale coś wewnątrz mnie samego podpowiadało, że mój sukces stał się niebezpieczny dla mojej własnej duszy. Zacząłem zadawać sobie pytanie, czy brak modlitwy kontemplacyjnej, osamotnienie i podlegające ciągłym zmianom zaangażowanie w to, co wydaje mi się w danej chwili najbardziej pilne, nie są oznakami stopniowego tłumienia w sobie Ducha.
Pośród tego wszystkiego nie przestawałem się jednak modlić: „Panie, pokaż mi, gdzie pragniesz, abym poszedł, a pójdę za Tobą; proszę Cię tylko, powiedz mi to wyraźnie i jednoznacznie”. Cóż, Bóg odpowiedział na moją prośbę. Przez osobę Jeana Vaniera, założyciela „Arki”, wspólnot dla ludzi niepełnosprawnych umysłowo, Bóg powiedział do mnie: „Idź i zamieszkaj pośród ubogich w duchu, a oni cię uleczą”.
Co Bóg powiedział do ciebie w czasie tego skupienia? O co cię prosi? Czy umiałeś to usłyszeć i przyjąć? Czy umiesz powiedzieć w sercu: wiem, że Twoje słowo, choć może czasem trudne jest słowem życia i pokoju, chcę je przyjąć, choć do końca go nie pojmuję. Panie ufam Tobie!