Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały (Mk 3,7-12).
* * *
Poszukując myśli do dzisiejszego kazania przeczytałem tytuł jaki jeden z komentatorów nadał dzisiejszej Ewangelii: „Podziw to za mało".
Spróbujmy korzystając trochę z metody II Tygodnia, metody kontemplacji wyobrazić sobie to, co opisuje św. Marek Ewangelista: „duchy nieczyste, na Jego (Jezusa) widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży". Przecież nawet my sami, gdy jesteśmy zmęczeni, rozżaleni lub rozdrażnieni często nie zdobywamy się na wypowiedzenia choćby kilku słów podziwu czy pochwały pod adresem Jezusa. A tu ku naszemu zaskoczeniu czyni to zły duch. Ale tkwi w tym pewna pułapka: bo chodzi o podziw i żeby na podziwie poprzestać. Złemu duchowi chodzi o taki sposób podejścia do Jezusa, który sprawi, że... za Nim nie pójdziemy. Że pozostaniemy tam, gdzie jesteśmy. Tą docelową relacją, którą mamy nawiązać z Jezusem jest taka więź, która sprawi, że zaczniemy dokonywać koniecznych i niezbędnych zmian w naszym życiu. Takich, na które czekają nasi bliscy: współmałżonek, dzieci, krewni, a także przyjaciele w pracy lub całkowicie przypadkowe dla nas osoby.
Myślę sobie, że jest też specyficzny rodzaj zwodzenia, który stosuje zły duch wobec was podążających drogami Ćwiczeń duchowych. To pokusa oceniania siebie, wydawania wyroków w stylu: Czy posiadam wystarczającą wiedzę, żeby zgłębić podawane tu wprowadzenia do modlitwy i konferencje? Czy nadaję się na dalszą drogę z Jezusem w rekolekcjach ignacjańskich? Czy mi dobrze wyszła ta medytacja lub kontemplacja? Czy dobrze wypadła rozmowa z kierownikiem duchowym? Co on sobie o mnie pomyśli? To wszystko to pokusy złego, które mają was odwieść od najważniejszego: od bliskiej i zażyłej relacji z Bogiem, której owocem ma się stać wasza wewnętrzna przemiana.
Posłuchajcie dialogu pomiędzy nowo nawróconym ku Chrystusowi a jego niewierzącym przyjacielem:
- Tak więc nawróciłeś się ku Chrystusowi?
- Tak.
- W takim razie na pewno dużo o Nim wiesz. Powiedz mi, w jakim kraju się narodził?
- Nie wiem.
- Ile miał lat, gdy umarł?
- Nie wiem.
- Wiesz przynajmniej, ile kazań wygłosił?
- Nie wiem.
- Prawdę mówiąc, wiesz bardzo mało jak na człowieka, który twierdzi, że nawrócił się ku Chrystusowi.
- Masz rację. Wstydzę się, że tak mało o Nim wiem. Ale jednak coś o Nim wiem. Przed trzema laty byłem pijakiem. Miałem długi. Moja rodzina rozpadała się. Moja żona i dzieci bały się moich nocnych powrotów do domu. A teraz przestałem pić, nie mam długów, nasz dom jest szczęśliwym domem, dzieci z tęsknotą wypatrują co wieczór mojego powrotu. Wszystko to zrobił dla mnie Chrystus. I to jest to, co wiem o Chrystusie.
Wierzyć to znaczy dać się przemienić Temu, w którego się wierzy. To znaczy nie ulec pokusie, by Jezusa utrzymać w życiu na bezpieczny dystans. Życzę wam i sobie odwagi w traceniu kontroli choćby poprzez rezygnowanie z oceniania siebie. A wzrastania w poddawaniu się Jezusowi, tak aby mógł nas całkowicie przemieniać w siebie. Amen.