Dziś Jezus ostatecznie sam mówi o sobie, że jest Królem. Wcześniej na to nie pozwalał, aby inni obwoływali go królem. Dziś mówi: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie". A więc nie chodzi o królowanie, które znamy z ludzkich relacji – nie chodzi o ziemskiego hierarchę, który króluje w znaczeniu: rządzi, decyduje, kontroluje czy sprawuje władzę. Zauważmy, że żadnego z tych określeń nie można odnieść do Jezusa, który stoi przed Piłatem skazany na śmierć. Nie rządzi – przeciwnie poddaje się rozkazom Piłata. Nie decyduje o sobie, zdaje się na decyzje tłumu. Nie kontroluje sytuacji – powierza się swemu Ojcu. Nie sprawuje władzy – nie ma już żadnej władzy. Poza powierzeniem się Ojcu. Tę władzę mamy zawsze ale wolimy korzystać z innej – tej doczesnej.
Jezus pobity i przesłuchiwany przed Piłatem jest przesłaniem dla każdego z nas: bez Boga bardzo szybko gubimy się w sieci intryg. Drugi człowiek staje się dla nas przedmiotem, kimś kim można manipulować dla swoich celów. Przestaje nas interesować prawda o byciu powołanymi do życia wiarą, nadzieją i miłością czyli w oparciu o Boga. Sami stajemy się dla siebie lub dla innych bogami. Stajemy się… piłatami! Czyli ludźmi, którzy na pozór postępują właściwie i sprawiedliwie, ale tak naprawdę tylko umywają ręce to znaczy znajdują trzecią drogę: drogę ani dobra, ani zła. Własną dla swego własnego interesu...
Kardynał Stefan Wyszyński zawarł prawdę, która dla niego była ważna m.in. w tym krótkim tekście:
Daj pomoc, Ojcze, by w życiu moim już nic nie było tylko dla mnie, tylko dla mojego upodobania, tylko dla mojego zadowolenia, dla dogodzenia sobie, dla zaspokojenia własnych pragnień. (…) Wzbudź pragnienie zapomnienia o sobie: o tym, co dogadza mojemu wygodnictwu, zmysłowości, miłości własnej. Nie wiem, czy zdołam to uczynić, ale wiem, że bardzo pragnę, wiem że inaczej nie warto, szkoda czasu i energii dla siebie. Przecież rodzić można tylko we dwoje: ja z Tobą, Ojcze; dwoje młodych rodziców - z Tobą, jako jedno ciało. - A gdy jestem sam z sobą, cóż zdołam urodzić? I chcę i pragnę być tylko z Tobą, bo tylko wtedy mogę rodzić dla Ciebie, dla Twojej chwały – Soli Deo… (…) Bo nie chcę, by moja ziemia była niepłodna. A więc tylko z Tobą, bo wszelkie ojcostwo z Ciebie się wywodzi. Wyzwól, Ojcze, z syzyfowej pracy orki na moim ugorze. Uczyń, byśmy zawsze byli razem: Ty i ja, Ty we mnie, a ja w Tobie. Tego pragnął dla mnie Twój Syn Jednorodzony, który zawsze jest z Tobą (Komańcza, 20 listopada 1955).
A jaką prawdą Ty żyjesz na co dzień? Czy taką, która pozwala Ci uznać Jezusa za swojego Króla? Czy raczej taką, która pozwala Ci pozostać samemu królem?