strzez-swego-serca

Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo. Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10, 2-16).

* * *

Dzisiejszą Ewangelię można by streścić słowami: Nie ma trzeciej drogi. Każdy z nas doświadcza chwil słabości, upadków, własnego grzechu czy czasem przedłużającego się kryzysu duchowego. Zawsze wtedy są wystawione na próbę nasze wartości. I jest to coś normalnego, że są w naszym życiu chwile lepsze i gorsze. Chwile większej zażyłości z Bogiem i chwile poczucia, jakby Bóg o nas zapominał. Św. Ignacy Loyola nazywa te stany duchowym pocieszeniem i strapieniem. I jest to coś normalnego. Jedynie nienormalne może być to, co będzie z tym robić.

I dzisiejsza Ewangelia ukazuje właśnie taki stan nienormalności. Jezus wytyka faryzeuszom zatwardziałość serca. Czym ona jest? To stany duchowego strapienia, kryzysu relacji z Bogiem co wiąże się z utratą szczerej relacji z własnym sercem i sumieniem, z którymi nic nie robimy. Którym pozwalamy, aby nami rządziły, aby przejmowały kontrolę nad naszym życiem. Samo strapienie jest stanem normalnym, ale to czas który Bóg nam daje dla naszego wzrostu poprzez zachowanie dotychczasowej wiary, nadziei i miłości. Poprzez ich obronienie. W stanie pocieszenia także dokonuje się wzrost, ale już nie tyle przez zachowanie wiary, nadziei i miłości, co przez ich rozwój, jakieś odczucie ich wzmacniania i nasilenia. Poprzez ich pielęgnowanie, które prowadzi do wzrostu.

Jeśli zrezygnujemy z walki duchowej czyli unikania zła i wybierania dobra; jeśli zrezygnujemy z rozeznawania tego, co powinniśmy czynić; jeśli zrezygnujemy z demaskowania pokus złego ducha i wybierzemy święty spokój, wtedy wcześniej czy później wpadniemy w zatwardziałość serca. To nic innego jak niewrażliwość na dobro, na impulsy dobrego ducha. To także znieczulanie swego serca i zagłuszanie sumienia. Wielu ludzi tak żyje i w czasach Jezusa wielu szło tą drogą chociażby w trudnej kwestii małżeństwa: Jeśli mężczyzna miał problemy w małżeństwie, wystarczyło napisać list rozwodowy i oddalić żonę. To nic innego jak forma kombinatoryki, szukania trzeciej drogi. Pamiętajmy, że Jezus tego nie chce. Daje nam łaskę wystarczającą do uczciwego i prostego życia. Nie musimy kombinować, nie musimy iść na kompromisy ze swoim sumieniem, czyli z tym, co podpowiada nam w głębi duszy sam Bóg. Przykazania, które od Niego otrzymaliśmy choć wymagają trudu i wysiłku są możliwe do spełnienia.

Co to oznacza w praktyce? Trzeba nam zachowywać nieustanną czujność w sercu. Po pierwsze przykazania są przygotowane dla naszego serca i mają być przez nas odczytane sercem: „Dziś Pan, Bóg twój, rozkazuje ci wykonać te prawa i nakazy. Strzeż ich, pełnij z całego swego serca i z całej duszy" (Pwt 26:16). A gdy je odczytamy sercem, mamy dbać o samo serce, aby zachowało wrażliwość na życie: „Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie ma tam swoje źródło" (Prz 4:23). A więc mamy odczytywać Prawo Boże, Dekalog sercem i nieustannie dbać o formację naszego serca! Jeśli utracimy wrażliwość serca to samym rozumem czy siłą woli nie będziemy w stanie przestrzegać przykazań. Staną się dla nas ciężarem. Przykazania są dane dla naszego serca, rozumu i woli. Prawdziwa przygoda z Bogiem zaczyna się wtedy, gdy ofiarujemy Mu wszystko. I tym właśnie doświadczeniem dzieli się św. Ignacy Loyola w modlitwie, którą daje rekolektantowi na zakończenie całych Ćwiczeń duchowych:

Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność,
pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę,
wszystko, co mam i co posiadam.
Tyś mi to dał,
Tobie to zwracam.
Wszystko jest Twoje.
Rozporządzaj tym według Twojej woli.
Daj mi tylko miłość ku Tobie
i Twoją łaskę,
a to mi wystarczy.

Warto zatrzymać się nad tymi słowami i zobaczyć, że to pragnienie życia czystego, prawego, sprawiedliwego czyli pięknego jest największą tęsknotą naszego serca. Czy tak się stanie? To zależy od nas samych. A potrzeba do tego:

- zaczynania od zmieniania siebie

- wytrwałości i cierpliwości, szczególnie nie zrażania się porażkami

- prostoty serca, która będzie usuwać z nas kombinatorykę i szukanie trzeciej drogi.

To jest możliwe i stało się udziałem każdego świętego: św. Ignacego Loyoli, św. Franciszka, św. Dominika, bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Do tej świętości na swoją miarę jesteś także wezwany i Ty w swoim małżeństwie, w swojej pracy, w swojej wspólnocie. Tam, gdzie Bóg Cię postawił i gdzie cały czas na Ciebie liczy. Amen.

 

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem