drzewo-zycia-zacheusz

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A /był tam/ pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19,1-10).

* * *

Pewnego razu okręt wojenny wyruszył na nocny patrol po morzu. Mgła była coraz gęstsza, warunki pogodowe coraz gorsze. Gdy nastała noc, stojący na posterunku marynarz zawołał:

- Widzę światło!

- Czy jest nieruchome, czy się oddala? - zapytał kapitan.

- Nieruchome, kapitanie.

Wynikało z tego, że okrętowi groziło śmiertelne niebezpieczeństwo zderzenia się z innym statkiem. Kapitan natychmiast wydał rozkaz nawigatorowi:

- Wyślij sygnał: „Płyniemy na siebie, zmieńcie swój kurs o 20 stopni".

Odpowiedź przyszła po chwili:

- To wy zmieńcie swój kurs o 20 stopni.

Kapitan ponownie wydał rozkaz:

- Przekaż, że ja tu jestem kapitanem, więc musicie zmienić kurs o 20 stopni.

Kolejna odpowiedź brzmiała:

- A ja jestem starszym marynarzem, lepiej dla was, żebyście to wy zmienili kurs.

Rozwścieczony kapitan zawołał do nawigatora:

- Przekaż, że jesteśmy okrętem wojennym i że macie zmienić kurs o 20 stopni.

Ostatnia odpowiedź nadeszła po chwili:

- A ja jestem latarnią morską.

Wtedy wojenny okręt zmienił swój kurs...

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy opowieść o celniku Zacheuszu, który chciał zobaczyć przechodzącego Jezusa. Nie mógł jednak, gdyż był niskiego wzrostu, a tłum zasłaniał mu widok. Wspiął się więc na drzewo w miejscu, gdzie miał przechodzić Jezus. Dopiero stamtąd Go ujrzał.

O własnych siłach trudno jest nam zobaczyć Jezusa. Zacheusz wpadł na pomysł wdrapania się na drzewo. To ono pomogło mu zobaczyć Jezusa i pomogło zostać dostrzeżonym przez Jezusa, a w konsekwencji doprowadziło do spotkania i nawrócenia Zacheusza. Zakończyło się ono całkowitą przemianą jego serca i rozdaniem majątku, który niesprawiedliwie zdobył. To wydarzenie, które miało miejsce dwa tysiące lat temu pokazuje, że sami, o własnych siłach, nie możemy dostrzec Jezusa nawet wtedy, gdy przechodzi blisko nas. Czasem mogą w tym przeszkadzać różne osoby, które będą nam Go przesłaniać. Dzieje się tak wówczas, gdy w swoim życiu innych uznajemy za ważniejszych od Jezusa. Czasem powodem problemów z zobaczeniem Jezusa może być nasz niski wzrost. Nie chodzi tu tyle o fizyczne wymiary naszego ciała, co raczej o ludzką małość, która każe nam często skupiać się jedynie na tym, co materialne, pomijając sferę ducha, wartości czy też szczere relacje z drugim człowiekiem. Zacheusz postanowił skorzystać z pomocy drzewa. To symboliczne i wymowne świadectwo tego, jak możemy dostrzec Jezusa. W ten sposób św. Łukasz zwraca uwagę na to, że każdy z nas potrzebuje wspiąć się na drzewo. Przy końcu swojej Ewangelii wyjaśnia, że tym drzewem jest dla nas drzewo krzyża, do którego został przybity Jezus Chrystus.

Krzyż jako symbol męki i śmierci, opuszczenia i samotnego cierpienia jest czymś, o czym wolimy na co dzień nie myśleć. Jest czymś, czego wolelibyśmy nigdy w swoim życiu nie doświadczyć. Postrzegamy je jako coś, co może nas raczej umniejszyć niż wywyższyć. Odbieramy jako coś, co może nas raczej powalić, niż pozwolić powstać do nowego życia. A jednak Bóg udzielił nam największej łaski właśnie przez dar śmierci swego ukochanego Syna na krzyżu. Krzyż jest z jednej strony niewygodnym świadectwem naszej ludzkiej nędzy i małości, prowadzących do zabijania Boga w świecie, do grzechu. Ale z drugiej strony jest wspaniałym świadectwem Bożej miłości do nas: większej od naszego zła. Bez krzyża nie moglibyśmy dostrzec miłości Boga, który umiłował nas do końca, wydając za nasze niesprawiedliwe postępowanie swojego Syna. Wejść na krzyż nie oznacza szukać cierpienia, ale otworzyć swoje oczy na nieskończoną miłość Boga do człowieka. To ona pozwala nam zmienić kurs swego życia: bo jeśli Bóg tak bardzo mnie umiłował, że za mnie dał swego Syna, to już nie mogę żyć tak, jak żyłem do tej pory. Gdy przyjmę tę prawdę całym swoim sercem, wtedy dokona się w moim życiu to, co stało się z Zacheuszem, który zmienił swoje życie nie o 20, ale o 180 stopni.

--
Korekta: Krystyna K.

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem