W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: "Gdzie chcesz, żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy?" I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: "Idźcie do miasta, a spotka was człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas". Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, a tam znaleźli wszystko, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę. A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc: "Bierzcie, to jest Ciało moje". Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: "To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym". Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej (Mk 14, 12-16. 22-26).
Grupa młodych menedżerów, którzy zakończyli tydzień doskonalenia zawodowego, biegła korytarzami lotniczego portu. Był piątkowy wieczór i wszyscy chcieli wrócić do domu na weekend. Byli spóźnieni. Ich lot już kilka razy odkładano. Biegnąc przez korytarze lotniska, ściskali w rękach bilety, paszporty i nesesery. Nagle dwóch z nich niechcący potrąciło stojący na straganie kosz z jabłkami. Owoce rozsypały się na ziemię. Nie zatrzymując się ani nie odwracając, młodzi mężczyźni biegli dalej i udało im się zdążyć na samolot. Wszystkim z wyjątkiem jednego.
Ten młody człowiek zatrzymał się. Było mu nieprzyjemnie z powodu przykrości, jaka spotkała właścicielkę straganu. Zawołał do kolegów, by nie czekali na niego. Zadzwonił do żony, że przyleci następnym samolotem. Rozsypane jabłka cały czas leżały na ziemi. Młody mężczyzna zdumiał się ogromnie, gdy zdał sobie sprawę, że sprzedawczyni była niewidomą dziewczyną. Ogromne łzy spływały po jej policzkach. Pochylała się nad podłogą, na próżno starając się pozbierać jabłka, podczas gdy mnóstwo osób przechodziło obok niej nie zatrzymując się i nie zwracając uwagi na całe wydarzenie. Mężczyzna uklęknął przy dziewczynie i zaczął zbierać owoce. Pomógł jej umieścić wszystkie na straganie.
Zbierając jabłka zdał sobie sprawę, że wiele z nich jest uszkodzonych na skutek upadku. Umieścił je w koszu.
Gdy skończył zbieranie, wyciągnął portfel i spytał dziewczynę: «Dobrze się czujesz?». Ona, uśmiechając się, potwierdziła lekkim skinieniem głowy. Mężczyzna podał jej banknot o wartości 100 euro. «Weź, proszę. To rekompensata za szkodę, jaką ci wyrządziliśmy. Mam nadzieję, że nie zmarnowaliśmy ci dnia». Młody człowiek zaczął się oddalać, i wtedy dziewczyna zawołała: «Proszę pana...». On zatrzymał się, spojrzał w jej nie widzące oczy. A ona dokończyła: «Jezu, czy to Ty...?»
Menedżer przystawał kilkakrotnie, zanim dotarł do poczekalni. Pytanie długo dźwięczało mu w sercu: «Jezu, czy to Ty?» (Bruno Ferrero)
* * *
Dziś w Uroczystość Bożego Ciała i Krwi Chrystusa przychodzimy, aby karmić się ciałem Jezusa. Przychodzimy, aby publicznie adorować Najświętszy Sakrament. Po co to robimy? Ma to sens tylko o tyle, o ile jak mówi św. Ignacy Loyola jesteśmy gotowi powiedzieć Jezusowi: "Zabierz Panie i przyjmij wszystko, co mam. (...) Rozporządzaj tym wedle swej woli". Bo tylko wtedy ktoś inny może nam zadać pytanie: "Jezu, czy to Ty?". A my możemy się stać realnym znakiem Jego obecności w świecie.