Dzisiejsza Ewangelia jest okazją do zastanowienia się nad dwoma rzeczywistościami: cierpieniem i modlitwą.
W dzisiejszej Ewangelii widzimy człowieka biednego, chorego, w ogromnej potrzebie. Dobrze wiemy, że paradoksalnie taka właśnie postawa pomaga nam wołać do Boga: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”.
Z drugiej strony wiemy z własnego doświadczenia, że gdy wszystko układa się po naszej myśli, gdy życie jest radosne, pozbawione trosk i problemów, to wtedy właśnie jest nam się najtrudniej modlić. Wydaje nam się, że to, co mamy po prostu nam się należy, nie umiemy dostrzec tego, od kogo otrzymaliśmy konkretne dobro, które daje nam radość. Cóż za paradoks (!), bo przecież uświadamiając to siebie widzimy bezsens takiej postawy, widzimy jej magiczność i traktowanie Boga na zasadzie: Gdy trwoga to do Boga. Pułapką w tej sytuacji jest to, że traktujemy Boga wyłącznie jako jakąś istotę duchową, wyższą, wszechmogącą, ale którą należy wykorzystać do własnych celów, tak, jakby celem naszego istnienia było tylko życie ziemskie i to życie w dobrobycie, w przyjemnościach, z zagwarantowanym szacunkiem ze strony innych.
Zapominamy o tym, że największym złem nie jest zło zewnętrzne które może nas dotknąć: choroba, cierpienie fizyczne, strata bliskiej osoby – choć to wszystko wiąże się z konkretnym doświadczeniem bólu, który często przenika nas całych. Tu dotykamy paradoksu Ewangelii: to cierpienie jeśli jest przeżywane po Bożemu nie może nam odebrać życia, owszem może i wcześniej czy później doprowadzi do śmierci po ludzku, do wyniszczenia naszego organizmu, naszych sił, naszej psychiki, ale jednocześnie może się stać okazją do tego, by narodził się w nas człowiek duchowy, człowiek wiary. Tak, jak opisuje to św. Paweł: już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Oto powołanie każdego chrześcijanina: aby narodził się w nas Chrystus, który przeprowadzi nas przez bramy śmierci i wprowadzi do życia wiecznego. To droga wiary, którą dziś pochwala Jezus w spotkaniu z Bartymeuszem: Idź, twoja wiara Cię uzdrowiła. Na podstawie tych słów Jezusa, możemy śmiało powiedzieć: Bartymeuszowi nie chodziło wyłącznie o uzdrowienie wzroku, o uzdrowienie z sytuacji nędzy i biedy, które były konsekwencją utraty wzroku. Doświadczył on z pewnością swojej nędzy i biedy duchowej, tego że być może wcześniej szukał jedynie życia tu na ziemi, wzroku, tego, co mu się należało. Bóg dopuścił Jego ślepotę zewnętrzną by uświadomić mu sens Jego życia.
Popatrzmy na siebie: żyjemy w dziwnych czasach. Śmiało możemy powiedzieć, że konkurują one z życiem wiecznym, które zostało nam obiecane przez Jezusa. Nawet w kościołach nie mówi się już wiele o nim. Straciło swój blask, bo nabrało blasku życie tu na ziemi wraz ze wszystkimi dostępnymi nam rozrywkami. Nawet, gdy dzieje nam się źle, zawsze znajdzie się jakiś sposób by się pocieszyć, by zapomnieć o cierpieniu, niepowodzeniu, przykrościach: bo jest tyle okazji do rozrywki, zabawy – a tym samym zapominamy o głębszym sensie cierpienia, które Bóg na nas dopuszcza. Ono przypomina nam, że największym cierpieniem człowieka jest pokusa szatana by skupić nasz wzrok jedynie na tym, co doczesne, co wymierne, dotykalne, materialne.
Przypatrzmy się naszym modlitwom, czy prosimy w nich o cud, o przemianę naszego życia, o odzyskanie wzroku wiary, tak jak Bartymeusz, czy raczej nasze modlitwy są ograniczone przez ziemski horyzont. Czy prosimy o życie wieczne, o wiarę, nadzieję, miłość, czy tylko o to, by nam się dobrze powodziło?
Niezależnie od tego, jak prosimy Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw i na szczęście ma duże poczucie humoru, bo spełnia je w sposób zaskakujący i niespodziewany dając nam jednak to o co prosimy w taki jednak sposób, by nie ucierpiała nasza wiara.
Modlitwa, której tekst został umieszczony na tablicy w jednym z instytutów rehabilitacyjnych w Nowym Jorku-autor nieznany
" Prosiłem Cię Panie o moc, do osiągnięcia powodzenia,
a uczyniłeś mnie słabym, abym się nauczył pokornego posłuszeństwa.
Prosiłem o zdrowie, dla dokonania wielkich czynów,
a dałeś mi kalectwo, ażebym robił rzeczy lepsze.
Prosiłem o bogactwo, abym mógł być szczęśliwy,
a dałeś mi ubóstwo, żebym był rozumny.
Prosiłem o władzę, żeby mnie ludzie cenili,
a dałeś mi niemoc, abym odczuwał potrzebę Ciebie-kochającego Ojca.
Prosiłem o towarzysza, by nie żyć samotnie,
a dałeś mi serce, abym mógł kochać wszystkich ludzi.
Prosiłem o radość, a otrzymałem życie,
aby móc cieszyć się wszystkim.
Niczego nie otrzymałem o co prosiłem,
ale dostałem wszystko to, czego się spodziewałem".